Podejrzewa się, że status narażonych na wyginięcie (UV) jest nieaktualny, a populacja może być szczątkowa. Powodem jest działalność człowieka w rejonie występowania koczkodanów (środkowa Afryka), gdzie siedliska przekształcane są na pola uprawne czy kopalnie, a same zwierzęta zabijane dla mięsa.
We wrocławskim zoo hodowla tego gatunku ma swoją tradycję. Para, która żyła tu w latach 70-tych XX wieku dochowała się potomka, prawdopodobnie pierwszego urodzonego poza środowiskiem naturalnym. Obecne stado ma swój początek w 2010 roku kiedy to z paryskiego zoo przybyło pięć osobników – dwa samce i trzy samice. Liczebność grupy utrzymywana jest między 8 a 10 osobników, aby zapobiegać chowowi wsobnemu i zatłoczeniu wybiegu. W ciągu zaledwie 7 lat wrocławskiemu zoo udało się odchować aż dziewięć młodych, z których pięć wyjechało do innych ogrodów, a pozostałe wciąż są przy matkach. Najmłodszy, 10-ty osobnik urodzony we Wrocławiu, po uzyskaniu dojrzałości płciowej również wyjedzie do innego ogrodu zoologicznego o czym zadecyduje koordynator ds. hodowli tego gatunku - Donald Gow z zoo w Edynburgu. Jednak do tego czasu będzie mieszkał ze stadem mając do dyspozycji wybieg zewnętrzny i wewnętrzny w Małpiarni wrocławskiego zoo.
- Hodowla zagrożonych wyginięciem gatunków zwierząt to dzisiaj obowiązek ogrodów zoologicznych. Jesteśmy szczęśliwi i dumni z tego, że na świat przyszedł właśnie koczkodan górski, bo to drugi osobnik tego gatunku w tym roku, a to nie lada sukces! Poprzedni urodził się w styczniu i jest potomkiem tej samej pary. Warto podkreślić, że jest to rzadki gatunek w ogrodach zoologicznych, a jego sytuacja w środowisku naturalnym nie jest znana. To oznacza, że ogrody zoologiczne są szansą na przetrwanie tego gatunku. – mówi Marta Zając-Ossowska, kierownik marketingu we wrocławskim zoo. - Koczkodany górskie to niezwykłe małpy, warto przyjść do nas i je poobserwować. Żyją w zgranych grupach liczących do 17 osobników, a dzięki wzajemnemu pielęgnowaniu budują głębokie więzi i zawsze trzymają się razem.