Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Jak SB prowokowało Lubaszenkę

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Mija czterdziesta rocznica wydarzeń marcowych. Właśnie z nimi wiąże się wrocławska historia znanego aktora Edwarda Lubaszenki.

- W tym okresie władza była szczególnie uczulona na środowiska artystyczne, ponieważ często popierały one protesty studenckie – mówi nam dr Sebastian Ligarski z wrocławskiego oddziału IPN. - Dlatego też szukała osób, które można było złożyć na ołtarzu opinii publicznej – dodaje.

Nie inaczej było właśnie z Edwardem Lubaszenką, który przyjechał do Wrocławia w roku 1965 i występował na deskach Teatru Współczesnego.

18 marca 1968 władze zorganizowały wiec poparcia dla Władysława Gomułki. Jak wiemy z akt byłej SB jeden z tajnych współpracowników o pseudonimie „293” doniósł, iż aktor Edward Lubaszenko na wiecu miał „stroić głupie miny”, kpiąc tym samym swoim zachowaniem z wrocławian. - Podobno na manifestacji dostał on transparent z napisem popierającym Gomułkę i miał dowieść osobie, która mu go wręczyła, że nie jest syjonistą – opowiada Ligarski. Pewnie nie byłoby z tego powodu żadnych reperkusji, gdyby nie jeszcze jedno wydarzenie i kilka faktów z życia aktora.

Niefortunny żart?

- Lubaszenko w gronie aktorów słynął z pogody ducha i dowcipów sytuacyjnych – podkreśla Ligarski. Właśnie ta skłonności mogła zaważyć na jego dalszej karierze, gdyż została ona wykorzystana przez jednego z jego rywali z teatru.

– Gdy przyszedłem do Wrocławia zacząłem grać główne role w spektaklach teatralnych. Spowodowało to u niektórych aktorów zawiść i próbowano mnie usunąć – wspomina sam aktor.

Dogodna sytuacja ku temu zdarzyła się w 1968 roku na spotkaniu środowisk artystycznych w Złotoryi. W czasie dyskusji w gronie aktorów na temat konfliktu arabsko-izraelskiego Lubaszenko miał zażartować „Niemcy bronili Żydów przed wymordowaniem ich przez Polaków, w tym celu tworząc obozy koncentracyjne”.

– W rzeczywistości nic takiego nie powiedziałem, cała cytat został sfabrykowany - wspomina aktor. Tymczasem notatka trafiła na biurko SB za sprawą jednego z aktorów, który miał za złe Lubaszence, że stracił przez niego wiodącą rolę w Teatrze Współczesnym. W kontekście wydarzeń marcowych sfałszowana notka zakrawała na jawne sprzyjanie Izraelowi, a co za tym idzie Zachodowi [przy. red. ZSRR i blok komunistyczny sprzyjały w tym czasie państwom arabskim]. Sprowokowało to SB do podjęcia działań w sprawie Lubaszenki. Tym razem ich konsekwencje mogły być opłakane i oznaczać dla aktora koniec kariery scenicznej.

Odsiecz Witkowskiego

Pierwsze reperkusje w stosunku do aktora nastąpiły bardzo szybko. Zwłaszcza że utrzymywał on kontakty ze środowiskiem TSKŻ (Towarzystwo Społeczno Kulturalne Żydów), a także dlatego, że jego żona miała korzenie żydowskie, co dodatkowo pogorszyło sprawę. Propaganda PRL prowadziła w tym czasie nagonkę na środowiska żydowskie pod hasłem walki z syjonizmem. - Próbowano w stosunku do mnie różnych prowokacji, jednak nigdy nie udało im się mnie nabrać – mówi Lubaszenko. – Raz wysłano do mnie list z Monachium, w którym proszono mnie o podanie kontaktów ze środowiskiem żydowskim. Dołączono do niego 20 dolarów. Pieniądze zatrzymałem, a list odniosłem do jego prawdziwego adresata – wspomina aktor.

Pomimo tego, sprawa sfałszowanej notatki ze Złotoryi wystarczyła sądowi partyjnemu do tego, aby postawić Lubaszence zarzut antypolskości i sprzyjaniu ruchowi syjonistycznemu. - Sprawa została użyta również propagandowo. Jedna z wrocławskich gazet opisywała ją w artykule „Nie ma miejsca dla syjonistów w partii” – podkreśla Ligarski.

W konsekwencji Dzielnicowy Komiet PZPR Wrocław – Śródmieście odebrał legitymację partyjną Edwardowi Lubaszence. - Mogło być jednak znacznie gorzej – zauważa Ligarski. Sam aktor potwierdza, to zdanie.

Ostatecznie z niefortunnej sytuacji Lubaszenkę wybronił dyrektor Teatru Współczesnego Andrzej Witkowski. Dzięki swoim wpływom udało mu się przekonać władze, że cała sprawa to potwarz i oszczerstwo, jakim obrzucono pracownika jego teatru. Choć aktorowi zwrócono legitymację partyjną, władze PRL nigdy nie przyznały się do pomyłki. – Opublikowano na łamach Gazety Robotniczej tylko notatkę, w której wykluczenie z partii zamieniono mi na naganę. Teraz, gdy po latach patrzę na tę sprawę nie ma nikomu niczego za złe. Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem i z tego, że żyje w Polsce. Dobrze też, że nie wyjechałem na Zachód, choć mogłem – kończy rozmowę Lubaszenko.


Bartłomiej Sarna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl