Biedronkę (Harmonia Axyridis) zauważono na ogródkach działkowych za mrówkowcem przy ulicy Drukarskiej, na Wiśniowej i niedaleko szpitala na Kamieńskiego.
- Ugryzienie inwazyjnej Harmonii może być bolesne, jednak człowiek nie zarazi się od niej żadną chorobą. Może być jednak groźne dla alergików – tłumaczy dr Jacek Twardowski z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Ukłucie jest bolesne i na skórze może pojawić się obrzęk i krew. Nie ma w tym jednak nic nadzwyczajnego. Podobnie wygląda ugryzienie zwykłej biedronki lub innych owadów.
Owad z Azji osiąga wielkość do 1 cm i może mieć kolor żółty, pomarańczowy lub czerwony. Na odwłoku od jednej do 21 kropek, które mogą się zlewać i przybierać dziwne kształty.
Biedronka jak z Nostromo
Harmonia jest agresywna i zabija pospolite, mniejsze biedronki, dlatego od kilku lat jest pod lupą naukowców z całego świata.
- Jest kanibalem. Zjada larwy pluskwiaków i dobrze aklimatyzuje się na nowym terenie. Najbardziej niebezpieczna jest dla zwykłych biedronek, które są bardzo pożyteczne – dodaje dr Twardowski.
Jej dominacja może zakłócić równowagę ekologiczną innych gatunków. Nie można zniszczyć ją środkami owadobójczymi, bo razem z nią zginęłyby też inne owady. To spowodowałoby katastrofalny rozwój mszyc.
Harmonia lubi winogrona i pustoszy winnice we Francji. Wgryza się w owoce i trudno ją wypatrzyć.
- Wino nadaje się już tylko do wylania. Ma zapach zgniłych ziemniaków lub prażonych orzeszków pistacjowych – opowiada naukowiec.
Z powodu swojej agresywności i szybkiemu rozrodowi harmonię monitoruje 7 ośrodków naukowych w kraju. Jeśli ktokolwiek zauważy biedronkę z charakterystycznym garbem na końcu pokrywy proszony jest o kontakt:
Czerwony alarm dla Świniar
Innym niebezpiecznym owadem jest Krupówka rudnica, która atakuje korę i liście dębów. W Polsce występuje niezbyt licznie, zdążyła jednak spustoszyć np. dęby rosnące na dziedzińcu Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
- We Wrocławiu zaatakowała Świniary i spowodowały spore szkody. Żeruje tam na większości dębów. Jej włoski są parzące i powodują zaczerwienie skóry. Przez nią mogą mieć problemy również alergicy – przestrzega Beata Bujak z Zarządu Zieleni Miejskiej (ZZM) we Wrocławiu.
Włochata gąsienica zanim przemieni się w motyla osiąga 2 cm długości. Najskuteczniej można zwalczać ją przez usuwanie i palenie zimowych gniazd razem z gąsienicami. Jeżeli nie można zniszczyć siedlisk, pozostaje zwalczanie chemiczne.
ZZM ma zamiar zastosować opryski w Świniarach nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi. Wcześniej próbowano zbierać owady, jednak ta metoda okazała się mało skuteczna.
Kasztanowcowiaczek odpuszcza
I wreszcie pozytywna informacja. Zdaniem specjalistów w tym roku spowolnienie rozwoju owada niszczącego liście kasztanowców tzw. – Szrotówki. Jeszcze cztery lata temu naukowcy szacowali, że we wrocławskich parkach i na terenach zielonych zarażonych jest ponad 20 tysięcy kasztanowców.
- Sytuacja jest lepsza i liście nie usychają jak 2-3 lata temu. Być może naturalnie zmniejszył się rozwój larw – mówi Eleonora Wiśniewska zastępca dyrektora w Zarządzie Zieleni Miejskiej.
Ze szrotówką walczono w Polsce różnymi metodami. Nowatorską metodę mikroiniekcji zastosowano w ogrodzie botanicznym. Polegała ona na wstrzykiwaniu w pień drzewa trucizny, która zabijała owada, ale częściowo niszczyła również kasztanowca. W 2003 roku „zaszczepiono” 150 drzew na cmentarzach komunalnych. Ponad pięćdziesiąt na Karłowicach. Leczenie kasztanowców ominęło parki.
Ogłoszono też akcję „Ratujmy kasztanowce” polegającą na grabieniu, kompostowaniu i paleniu liści. W ekologiczną kampanią zaangażowało się wiele szkół.
Akcję organizujemy od 4 lat i może to dzięki niej mamy w tym roku mniej szrotówek – tłumaczy Iwona Stankiewicz, organizatorka akcji w gminie Sobótka.