Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Pisarz z „trójkąta bermudzkiego”

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
To jedyny pisarz na „trójkącie bermudzkim”. O sobie mówi, że jest zakochany w słowie a ukształtowało go życie knajpy.

Wacław Grabkowski urodził się we Wrocławiu na małym osiedlu w południowo-wschodniej części Wrocławia, zwanym Wilczym Kątem. To tu rozgrywa się akcja jego książki "Dzieci z Wilczego Kąta", za którą zdobył pierwszą nagrodę w konkursie na powieść współczesną wydawnictwa Atut.

Jej bohaterami są dzieci mieszkające w dzielnicy, gdzie nie zawsze dzieje się dobrze, a świat dorosłych bywa czasem niezrozumiale okrutny. Wyprawy nad Odrę są jedynymi wycieczkami, które siłą rzeczy jednak do bezpiecznych nie należą. W opisie książki możemy przeczytać: "głupota, obok szczodrości skąpstwo, nienawiść i zbrodnia. Ale nad tym góruje prosta filozofia Wilkowego opiekuna...", który przygarnął dziecko wojny - syna Rosjanina i Niemki. Aby tak pisać, trzeba znać życie od podszewki. Wacław Grabkowski nie ukrywa, że opowiedział o swoim dzieciństwie, dorastaniu, wchodzeniu w dorosłość. - Żeby prawdziwie żyć, trzeba otrzeć się o śmierć - mówi, przytaczając autobiograficzną historię. Lata 70 - te, knajpa "Relaks" przy ulicy Na Niskich Łąkach. Działała tam banda Romańczuków, z którymi nikt nie zadzierał, bo mieli broń. Wszyscy zwyczajnie się ich bali. Szefem bandy była kobieta.

Przyjaźń z bandziorami

- Piłem piwo z kolegami, w pewnym momencie wyszedłem za potrzebą. Wracam, a na moim miejscu siedzi jeden pan, właśnie z tej słynnej bandy. Nie wiedziałem jeszcze kim on jest, więc go bezczelnie wyprosiłem. W pewnej chwili zaczęły lądować ich pety w moim piwie. Trzeba było wyjść i stoczyć z nimi walkę. A ruszyło za mną dwóch. Ja wtedy trenowałem judo i miałem okazję się popisać. Udało mi się, ale w pewnym momencie ujrzałem, jak jednemu z nich wypadła tetetka (pistolet małokalibrowy). Nagle dotarło do mnie, że mogli mnie po prostu zabić. I wie pani co? Paradoksalnie, zaprzyjaźniliśmy się. Bo moi kumple zrejterowali. Wówczas zrozumiałem też, że ludzie mogą robić różne rzeczy, ale trzeba mieć charakter i go pokazywać. Pojąłem też, żeby nigdy nie dawać tyłów. Na tym chyba polega człowiek, prawda?

Ja nie siedziałem w domu za czasów komuny, nie oglądałem telewizji, tylko kształtowało mnie życie knajpy. Kiedyś wszedł kolega, zobaczył mnie i zapytuje: "Co ty robisz wśród tych ochlaptusów?" A ja mu na to, że tu się właśnie toczy prawdziwe życie, ścierają się charaktery. I to było warte poświęcenia mojego czasu. Bo bardzo chciałem być w nurcie życia.

O psie jak o dziewczynie

- Czy już wtedy myślał pan o wykorzystaniu tych doświadczeń do celów pisarskich?

- Ja pisałem od dziecka, tylko późno dotarłem do literackiego środowiska wrocławskiego. Uczyłem się kiepsko. Z lat szkolnych pamiętam właściwie tylko bibliotekę, w której spędzałem dużo czasu i nazwisko polonistki, która tylko raz mnie pochwaliła. Pochwała dotyczyła wypracowania, dość kontrowersyjnego zresztą. Miałem 11 lat i napisałem pracę na zadany temat, jak minęły mi wakacje. Ująłem to tak, jakby chodziło o dziewczynę, a w rzeczywistości szło o wakacje spędzone wspólnie z psem.

Wacław Grabkowski zadebiutował wierszami w 1979 roku. Jest także autorem opowiadań oraz dwóch powieści. Ostatnia z nich - "Park Wschodni" zdobyła drugą nagrodę w konkursie literackim Wydawnictwa Dolnośląskiego. Mówi o trudnych relacjach między mężczyzną i kobietą. Rzecz, naturalnie dzieje się we Wrocławiu, w okolicach tytułowego parku.

O krok od skandalu z Gucwińskimi

W 1998 roku Grabkowski był bliski wywołania skandalu. Chodziło o opowiadanie "Wypalacz drutu", które opisywało czas powodzi we Wrocławiu. Skrytykował tam postawę Gucwińskich, którzy wystawili rachunek ludziom, broniącym ZOO przed zalaniem. Powód? Z przyczyny ruchu i hałasu (cały czas latały śmigłowce zrzucające worki z piaskiem) padła zebra. - Byłem nośnikiem tej informacji jako jeden z niewielu we Wrocławiu i za to mi się dostało - dodaje pisarz.

Z Wilczego Kąta, w którym mieszkał od urodzenia, Grabkowski osiemnaście lat temu przeprowadził się na Komuny Paryskiej. Jak się żyje na trójkącie? - Źle. Boli szpetota, odrapane kamienice, porysowane bramy. Z estetyką jest tu naprawdę okropnie, ale to mój ,,teren łowiecki”, kocham go, a Wilczy Kąt, mała ojczyzna, zawsze jest we mnie, nazywam moją pisarską Litwą - mówi.

Od roku po wydawnictwach krąży ostatnia powieść Wacława Grabkowskiego. Autor przeplata w niej religię z cielesnością. Aby nie zdradzać wielu szczegółów powiem tylko, że można w niej poczytać np. o multiseksie - instytucji leczącej ludzi seksem. - Blokuje mnie ta niewydana książka. Chciałbym mieć to już za sobą i poświęcić się pisaniu kolejnej, tym razem o pokonywaniu horyzontów, a rzecz umieścić na wyspach Polinezji - mówi pisarz.

Choć może wydać się opisywaczem wrocławskich dzielnic, nie uważa się za takiego. - Owszem, opisuję różne kąty, ale te wewnętrzne, w człowieku - wyjaśnia.


Magda Wieteska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl