Mam wiekowego sąsiada, któremu chciałem pokazać tę piękną imprezę, jako że całe swoje życie poświęcił samochodom. Zajechaliśmy za most na Ślęzy, a tam już ograniczenie wjazdu w kierunku zamku Topacz. Mówię ochronie - razem we dwóch mamy dopiero 170 lat i nie jesteśmy długodystansowcami, by z odległego parkingu dojść do bramy i jeszcze coś zwiedzić. Natrafiliśmy na życzliwych ludzi, którzy umożliwili pozostawienie samochodu przy bramie i tam udało nam się podziwiać samochody z różnych epok.
Pan Roman Żukowski po wojnie uczęszczał do szkoły zawodowej w Wilnie. Jesienią 1951 roku przyjechał na kilka dni do domu koło Wilna. Nad ranem zabudowania okrążyli sowieccy żołnierze i w kilka godzin znalazł się w transporcie z rodziną na Sybir, gdzie pracował w kołchozie przez pięć lat. Tam spotkał się różnymi traktorami i ciężarówkami. Po śmierci Stalina jakoś udało się jemu i rodzinie opuścić ZSRR. Trafili do Wrocławia, gdzie przez całe swoje życie zawodowe zajmował się samochodami - najpierw w przedsiębiorstwach państwowych, następnie prowadził swoją firmę. Nie były to dobre czasy dla tzw. prywaciarzy.
Dla pana Romana wizyta w Ślęży była znakomitą powtórką z historii motoryzacji. Ja z uwagą mogłem wysłuchać relacji dotyczących znanych mu z doświadczenia samochodów. Przy jednym samochodzie współczesnym otwarta była maska – stwierdził: „wszystko upakowane jak walizka na wczasy”.
Omawiał poszczególne rozwiązania, pamiętał je detalami, opowiadał o swoich klientach, którymi często były osoby nadzorujące rynek, czy służby sanitarne wymuszające darmowe naprawy. Wiele dowiedziałem się o samochodach już zabytkowych, piękna to była lekcja. Dziękuję panie Romanie.
Więcej o lasach Romana Żukowskiego można przeczytać na 13 stronie EXPRESSU GMINY KOBIERZYCE:
http://www.cron.otomedia.pl/otokobierzyce/numer-strona.php?numer=4&pdf=1
Uwaga: Do polecanej relacji wkradł się błąd:
Jest: Październik 1941
Ma być: Październik 1951