Krzyżówkę zamknięto 31 lipca, kiedy wypływająca z pękniętej rury woda niemal wysadziła od środka jezdnię. Wrocławianie mogli „podziwiać” wielką czarną dziurę, jaka utworzyła się na środku skrzyżowania. Pecha miał jeden z kierowców, który w momencie awarii znajdował się na środku jezdni – jego jeep wpadł do dziury, jemu samemu na szczęście nic się nie stało.
Z powodu awarii wody w kranach nie miała większość wrocławian – zarząd MPWiK zdecydował bowiem o zmniejszeniu ciśnienia w miejskich wodociągach. Szybko również zamknięto ulicę, zaś następnego dnia ruszyły prace remontowe. Niemal po miesiącu od tego wydarzenia przez pechowe skrzyżowanie nadal nie można swobodnie przejechać – mimo, że wrocławski Zarząd Dróg obiecywał koniec remontu w nocy z wtorku na środę. Na miejscu wciąż pracują drogowcy. - Nie mam pojęcia, kiedy ten odcinek zostanie otwarty – powiedział nam jeden z nich.
Dlaczego prace trwają tak długo? - Wszystkiemu winne są weekendowe deszcze - powiedział w rozmowie z serwisem Wroclaw24.net Konrad Antkowiak z wrocławskiego MPWiK. - Intensywne opady utrudniły prace remontowe, dlatego zdecydowaliśmy się przesunąć termin otwarcia tego odcinka jezdni. Przez skrzyżowanie przejechać będzie można już w nocy ze środy na czwartek.
Wiemy już co było przyczyną awarii. Wedle komisji eksperckiej zawinił sposób układania wodociągu. - Rury położono bezpośrednio na kamieniach i fundamentach pozostałych po poprzedniej zabudowie w tym miejscu - wyjaśnia Antkowiak. - Zarówno jakość materiałów, jak i sposób ich użycia nie były przygotowane na tak silne natężenie ruchu.
Feralny wodociąg układano w latach siedemdziesiątych. - Często zdarza się, że rury układane jeszcze przed wojną wytrzymują dłużej, niż pochodzące z okresu PRL - przyznaje Antkowiak.
O awarii informowaliśmy jako jedni z pierwszych - zobacz zdjęcia i film z akcji w tym miejscu »