- Szczególnie w piątki słupy są powalane na trawnik i niszczone. Widziałam pijane młodziutkie dziewczyny, które skakały po przewróconych słupach – mówi Wanda Tarnawska z ulicy Dyrekcyjnej.
Plastikowe słupy ogłoszeniowe stoją w ok. 200 miejscach we Wrocławiu. Przewracane są najczęściej w weekendy, podczas meczów piłkarskich i imprez studenckich. Firma ogłoszeniowa, do której należą wyciągała już słupy z fosy i Odry. Jednak najbardziej newralgicznym miejscem jest dworzec.
- Wiemy o tym, dlatego dwukrotnie wysyłaliśmy pismo do właściciela z prośbą o interwencję. Niestety słupów nie można na stałe przytwierdzać, bo trzeba mieć na to zezwolenie i wiążę się to z dodatkowymi kosztami – informuje Ryszard Żarski, kierownik dworca.
Firma reklamowa płaci PKS-owi za wynajem terenu. Jednak z powodu zniszczeń ponosi dodatkowe koszty naprawy. Słupy wykonane są lekkiej żywicy i obciążane workami z piasku lub kamieniami. Nie stanowi to jednak przeszkód dla chuliganów.
- Próbowałem je kotwiczyć, aby na stałe były przytwierdzone. Nic nie pomogło. Chuligani wyrwali dno i poniosłem jeszcze większe straty. Naprawa jednego kosztuje ok. 500 zł – mówi Władysław Podsądek, właściciel firmy reklamowej, który dodaje, że nie może pod każdym słupem postawić ochroniarza.
Pomóc jedynie mogą świadkowie ekscesów, którzy natychmiast zawiadomią policję lub straż miejską.
- Tak zrobił jeden z mieszkańców bloku na rogu ul. Komandorskiej i Wielkiej. Przyuważył studentów, którzy przewracali słup. Zawiadomił policję i od tej pory jest spokój – twierdzi właściciel i apeluje do mieszkańców, aby w takich przypadkach dzwonić na policję lub do straży miejskiej.