Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Na straży zwierząt

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Nie wszyscy wrocławianie wiedzą, że w mieście działa Straż dla Zwierząt. Sprawdź czym zajmują się pracownicy instytucji.

Instytucja jest okręgowym oddziałem Patrolu Interwencyjnego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami w Polsce, który powstał w 2005 roku. Jej celem jest ratowanie zaniedbanych i zmaltretowanych zwierząt, a także szeroko zakrojona działalność edukacyjna oraz uczestniczenie w inicjatywach mających na celu zmiany przepisów prawnych. Członkowie straży mają nawet prawo do występowania w sądzie i bycia tzw. oskarżycielem posiłkowym w procesach o znęcanie się nad zwierzętami. Sami twierdzą, że są właściwie ich adwokatami.

Szukają domów

- Najczęściej przeprowadzamy interwencje oraz zajmujemy się oddawaniem zwierząt do adopcji, zarówno poszkodowanych, jak takich, które zostały same na przykład po śmierci właściciela. – mówi komendant wrocławskiego okręgu Edyta Siemiątkowska. – Psy i koty spędzają zwykle czas oczekiwania w domach naszych wolontariuszy. Gdy musimy zająć się krową, koniem czy owcą, korzystamy z pomocy zaprzyjaźnionych fundacji. Kiedyś trafił nawet do nas młody puszczyk, ale został wkrótce przygarnięty przez znajomego przyrodnika.

Prawdziwi społecznicy

Strażnicy współpracują z policją, strażą miejską oraz strażą pożarną. Marzą, by w przyszłości stać się podobną instytucją dotowaną przez gminy. Na razie są umundurowani, ale utrzymują się ze składek członkowskich, a wiele kosztów muszą pokrywać z własnych kieszeni.

- Płacimy za telefony, dojazdy, badania weterynaryjne, pokarm dla zwierząt – wylicza pani komendant– Ponadto mimo usilnych starań nie możemy poświęcić tej pracy wystarczająco dużo czasu, bo wszyscy z nas mają inne zatrudnienie. Byłoby inaczej, gdyby straż stała się profesjonalną instytucją, tak jak straż miejska. Tymczasem nie mamy nawet własnego lokalu i odbywamy zebrania w prywatnych domach. Szukamy teraz sponsora, który mógłby przekazać nam używany samochód półterenowy.

To nie zabawa

Dzisiaj oddział wrocławski liczy około kilkunastu członków. Pomagają także wolontariusze, ale część z nich szybko rezygnuje.

- Przekonują się, że nie jest to zabawa ze zwierzętami, ale trudne i stresujące zajęcie. Nie chodzi tylko o stykanie się z drastycznymi sytuacjami czy nieprzyjemnymi ludźmi. Uratowanemu zwierzęciu trzeba poświęcić dużo czasu i pracy, umyć je, zawieźć do weterynarza, postarać się znaleźć choć tymczasowe bezpieczne lokum. Mamy zasadę, że nie odmawiamy żadnej interwencji, nawet gdy sprawa wydaje się błaha. Jesteśmy dostępni pod telefonami o każdej porze dnia i nocy nie wyłączając świąt.

Bez głowy, bez serca

Działacze straży mogliby długo opowiadać o przejawach ludzkiego okrucieństwa. Widzą, że wiele trzeba zmienić jeszcze w społecznej mentalności.

- Dotyczy to zwłaszcza terenów wiejskich, choć oczywiście nie można generalizować. Sporo osób wydaje się nadal nie widzieć w zwierzęciu żywej i cierpiącej istoty. Nie wiedzą ponadto, jakie mają wobec niego obowiązki w świetle prawa. Często wydaje im się, że pies czy krowa to część dobytku, z którym można zrobić co im się podoba. Miejski koszmar to natomiast traktowanie psów pilnujących różnych magazynów, składów czy budów. Ludzie oszczędzają w ten sposób na alarmie, ale nie pomyślą o zapewnieniu zwierzęciu godziwych warunków życia. Czasem nie mają one nawet budy ani zapewnionego stałego pokarmu.

Pewne sprawy wynikają nie z zamierzonego bestialstwa, ale po prostu z bezmyślności. Działacze straży apelują, by nie puszczać samopas psów, nawet gdy mieszkamy w spokojnej okolicy. Zawsze zwierzę może ulec wypadkowi czy stworzyć zagrożenie dla innych. Najlepiej gdyby pies był zachipowany, bo wtedy nawet po zaginięciu ma szanse szybko wrócić do właściciela. Wielu problemów można by także uniknąć, gdyby zwierzęta były częściej kastrowane czy sterylizowane.

- Chcemy prosić o cierpliwość dla naszych dawnych podopiecznych, które trafiają do nowych domów. Psa czy kota po przejściach można porównać do sieroty z domu dziecka: mimo najszczerszych chęci czasem długo okazuje nieufność i nieraz trudno z nim nawiązać bliższy kontakt. Gdy niepokoi nas jakieś zachowanie zwierzęcia, można zawsze skorzystać z porad specjalistów. Jeśli ktoś naprawdę nie może dłużej opiekować się zwierzęciem, może oddać je do nas z powrotem. Zawsze jest to lepsze rozwiązanie niż porzucić je na pastwę losu.

Wyszli do ludzi

Choć straż istnieje już ponad dwa lata, nadal wiele osób nic o niej nie wie. Dlatego jej członkowie zdecydowali zaprezentować się w centrum miasta z okazji przydającego 4 października Międzynarodowego Dnia Zwierząt. Próbowali także znaleźć domy dla dwunastu psów ze schroniska w Ligocie koło Oleśnicy. placówka ta została zamknięta w ubiegłym roku z powodu złych warunków. Niestety tylko jeden czworonóg znalazł w ten sposób nowego pana.

- Musimy zapewnić pozostałym psom schronienie przed zimą, będziemy pytać więc w zaprzyjaźnionych, sprawdzonych schroniskach – mówi Edyta Siemiątkowska. – W tej chwili mamy jeszcze pod opieką trzy kocięta. Generalnie jednak wielu ludzi interesowało się naszą organizacją, pytało o uprawnienia, deklarowało pomoc czy zgłaszało interwencje.

Osoby zainteresowane adopcją lub kontaktem ze strażą mogą uzyskać bliższe informacje na stronach internetowych organizacji www.strazdlazwierzat.wroclaw.pl lub pod numerami telefonów 502064981, 607613280 lub 605782214.


Ewa Mastalska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl