Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Nowy podział osiedli?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Powstają plany nowego podziału administracyjnego wrocławskich osiedli. Jak oceniają je mieszkańcy miasta?

Obecnie miasto składa się z pięciu dzielnic:Stare Miasto, Śródmieście, Krzyki, Fabryczna, Psie Pole, w ramach których istnieje 48 osiedli. Zaczęły one powstawać stopniowo w latach dziewięćdziesiątych jako jednostki pomocnicze gminy.

Nasze najmniejsze ojczyzny

- Rozwiązania prawne zastosowane wtedy, były efektem pionierskich czasów – wspomina doktor Jerzy Korczak z Instytutu Nauk Administracyjnych Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. – Po latach centralizacji i funkcjonowania nieudolnych rad narodowych ludzie uwierzyli, że mogą wziąć sprawy w swoje ręce i zatroszczyć się o los swoich małych ojczyzn.

Z czasem okazało się jednak, że nie jest to takie proste. Głos radnego osiedlowego na tle decyzji urzędniczych był często za słaby, co powodowało frustrację lokalnych działaczy. „Możemy sobie tylko ponarzekać we własnym gronie”, „Władze nas lekceważą”, „Co ich obchodzi jakaś dziurawa ulica na peryferiach” - takie opinie można często usłyszeć na zebraniach rad osiedli.

Przez ostatnie kilkanaście lat zmieniała się także struktura samego miasta, rozsadzając ramy ustalonych dawniej granic. Oddalone od centrum Jagodno czy Wojnów przeobraziło się z odległych peryferii w skupisko nowych osiedli mieszkaniowych. Stało się oczywiste, że nadszedł czas na zmiany.

- Wszyscy o tym mówią, ale nikt nie ośmielił się dotychczas tego zrobić – twierdzi doktor Korczak. – Nigdzie nie przeprowadzono dotąd znaczącej reformy w strukturach samorządu miejskiego. A są w tej dziedzinie dobre wzorce zastosowane na przykład w administracji niemieckiej. Jednostki pomocnicze gminy muszą być na tyle małe, by zachować lokalną tożsamość i na tyle duże, by mieć jakąś praktyczną możliwość działania.

Duże - lepsze?

W biurze Rady Miejskiej Wrocławia został złożony projekt reformy przygotowany przez radnego Marka Mutora. Zakłada on powołanie kilkunastu dzielnic w miejsce dotychczasowych małych rad osiedlowych, liczących 30 - 60 tys. mieszkańców. Miałyby one pełnić funkcję lokalnych subcentrów, odciążających w pewnym sensie ogólne miejskie struktury, które miałyby zająć się sprawami całej aglomeracji. Czyżby wrocławską administrację czekała wkrótce reforma przypominająca utworzenie powiatów przed dziesięciu laty?

- Jednostki te miałyby w swojej gestii przede wszystkim takie sprawy jak estetyka ulic, animacja kultury, komunikacja z mieszkańcami oraz wydawanie opinii i wnioskowanie ich do organów miejskich – wyjaśnia Marek Mutor. – Liderzy dzielnicowi mieliby także możliwość aktywnego udziału w planowaniu budżetu miasta, promowania własnych załączników i monitorowania realizacji zadań. Proponowana jest nawet idea powołania w urzędzie miejskim specjalnego Wydziału Dzielnic i oddelegowania pracowników do stałej obsługi tych jednostek. Ci urzędnicy byliby kimś w rodzaju łączników pomiędzy władzami miejskimi a przedstawicielami lokalnej społeczności. Mogliby przyjmować wnioski i przybliżać mieszkańcom osiedli aktualną politykę Ratusza.

Polityczny cień

Na razie nie wiadomo, kiedy projekt trafi na sesję rady miejskiej. Marek Mutor twierdzi, że zamierza przekonać do niego innych radnych. Tymczasem osiedlowi działacze, marzący przecież o większych możliwościach działania, obawiają się, że w tej sytuacji lokalne struktury zostaną znacznie upolitycznione.

- Do tej pory ludzie mieli świadomość, że wybierają rzeczywiście swoich sąsiadów - opowiada wieloletni działacz Rady Osiedla Biskupin – Sępolno – Dąbie - Bartoszowice. - Teraz mają zostać wprowadzone jednomandatowe duże okręgi, w których będzie większa anonimowość. Siłą rzeczy największe szanse uzyskują więc kandydaci, których stać na zorganizowanie profesjonalnej kampanii. A w praktyce oznacza to zwykle wsparcie ze strony jakichś sił politycznych.

Podziały na własne życzenie

- Wystąpiliśmy z własną propozycją reform – mówi Sebastian Lorenc, przewodniczący RO Oporów. – Dotyczy ona obowiązkowych konsultacji społecznych oraz ewentualnego łączenia obecnych rad na wniosek mieszkańców, a nie urzędników. Dawny podział na osiedla i dzielnice nie odpowiada zresztą obecnym realiom. Na przykład Oporów i Grabiszynek należą wciąż formalnie do Fabrycznej, podczas gdy w rzeczywistości są bardziej związane z Krzykami. Tylko niektóre okolice mają utrwalony przez lata zwarty jednolity charakter, tak jak na przykład Psie Pole czy Leśnica.

Mit społeczników

Obaw radnych nie podziela doktor Korczak. Twierdzi on, że w praktyce wszystko zależy od konkretnych osób, ponieważ ludzie bez szyldów partyjnych trafiają nawet do rady miejskiej.

- Nie łudźmy się ponadto, że teraz w radach osiedlowych zasiadają tylko ideowi społecznicy. Część osób, zwłaszcza młodych, traktuje tę działalność jako wstęp do dalszej kariery. Inni rezygnują z niej po pewnym czasie, ponieważ koliduje ona z obowiązkami zawodowymi czy rodzinnymi. Nieraz jest to poprzedzane wieloma nieobecnościami na posiedzeniach, co może paraliżować działanie całej rady. W przypadku zwiększenia możliwości radnych, wzrośnie też świadomość obowiązków


Ewa Mastalska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl