Udowodnili to organizatorzy przejazdu specjalnym pociągiem po wrocławskim węźle kolejowym. Podczas wycieczki mierzono czas przejazdu do wrocławskich sypialni.
- Chodzi o pokazanie możliwości transportu kolejowego i skrócenie czasu podróży w różne miejsce Wrocławia. Z Dworca Głównego na stację Mikołajów jechaliśmy zaledwie kilka minut. Przejazd na Sołtysowice trwa ok. 20 minut – tłumaczy Jacek Jerczyński z wrocławskiego Klubu Sympatyków Kolei, który współorganizował akcję.
Przykładowo przejazd samochodem lub komunikacją miejską w godzinach szczytu na Nadodrze, Psie Pole czy na Wojnów trwa trzy, cztery razy dłużej niż pociągiem.
- To ewidentna oszczędność czasu, bo nie stać nas na stanie w korkach. Dlatego koleją na Psie Pole dojeżdża sporo naszych uczniów z Lotniczych Zakładów Naukowych – mówi Irena Kasztelaniec, nauczycielka.
Organizatorzy zastanawiali się jak zachęcić wrocławian, aby przesiedli się z samochodów do podmiejskich pociągów. Pomysłów było wiele - m.in. obniżyć ceny biletów kolejowych, aby były one porównywalne z cenami przejazdu komunikacją miejską.
- Oprócz tego wyremontować małe i podupadłe stacje, które dziś straszą podróżnych. Przy nich wybudować parkingi. Zorganizować wielką akcję informacyjną na temat zaoszczędzonego czasu przejazdu pociągiem – wylicza Bożena Caban, współorganizatorka akcji z Koalicji Wrocław Wspólna Sprawa.
W trakcie wycieczki od uczestników zbierano również postulaty na temat poprawy publicznej komunikacji. Dotyczyły one głównie usprawnienia źle ustawionych świateł, braku „zielonej fali” w mieście i rozładowania korków na torowiskach.
- We Wrocławiu sygnalizacja nie jest podporządkowana tramwajom. Powoduje to zatory na przystankach. Fatalnie jest pod Arkadami, kiedy trzeba sporo się naczekać, aby wysiąść z tramwaju – mówi Łukasz Wała, student Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
W przejeździe wzięło udział ponad sto osób z dziewięciu różnych organizacji pozarządowych, które zorganizowały akcję.
Przyjechali też miłośnicy kolei z Krakowa, Opola i Kędzierzyna – Koźle. Z wycieczki nie skorzystali jednak miejscy radni i szefowie rad osiedli, których wcześniej zaproszono.