Do nadchodzącej nocy niektórzy przygotowywali się już w kolejce, racząc się kolorowymi napojami energetycznymi. Kilku młodych mężczyzn wzmacniało sobie „Tigera” innym, wysokoprocentowym trunkiem. – Kupujemy towar i uderzamy na halę – cieszyli się. – Zapowiada się zaje...sta biba. Nagle, po drugiej stronie ulicy błysnął flesz aparatu. – No zaraz mu zapie...lę – zezłościł się jeden z oczekujących. - Pewnie k..a dziennikarze. Potem foty na policję i przeje...ane. Mimo że sklep działa zupełnie legalnie, wśród oczekujących można było wyczuć lekkie zaniepokojenie.
Punktualnie o 18 droga do „udanej” imprezy stanęła otworem. Wejścia pilnowało dwóch ochroniarzy, którzy musieli dozować napływ zainteresowanych do niewielkiego lokalu. Jeszcze tylko okazanie dowodu, wyłożenie kilkudziesięciu lub kilkuset złotych i można było cieszyć się z wyjątkowych zakupów: pastylek z wielkim napisem: „Nie do spożycia dla ludzi”.
Pastylki dla kolekcjonerów
Lokal przy ulicy Św. Antoniego to już jedenasty w Polsce funshop, sklep oferujący tzw. „akcesoria imprezowe”. Jak wskazują przedstawiciele firmy World Wide Supplements Importer, oferta skierowana jest do ludzi młodych, lubiących dobrą zabawą i muzykę. W asortymencie sklepu dostępne są beznikotynowe papierosy, wódka w żelu, fajki wodne, przebrania na imprezę czy rzadko spotykane alkohole. Największe kontrowersje wzbudzają jednak dopalacze – substancje, których spożycie powoduje pobudzenie, euforię oraz zwiększone uczucie przyjemności.
- To legalna alternatywna dla niebezpiecznych i pochodzących z niewiadomego źródła używek – zapewnia rzecznik WWS Importer, Piotr Domański. – W żadnym ze sprzedawanych produktów nie wykryto zabronionych związków, takich jak amfetamina, metaamfetamina, LSD, kokaina, heroina, MDMA, THC, morfina czy efedryna. Brak zakazanych substancji nie oznacza jednak, że wszystkie środki mogą być sprzedawane w Polsce jako produkty przeznaczone do spożycia. Stąd ostrzegawcze napisy na opakowaniach. – Część dopalaczy sprzedajemy jako okazy kolekcjonerskie – tłumaczy Domański.- Wynika to z odmiennych przepisów prawa w Polsce i Wielkiej Brytanii. Ponieważ zdarza się jednak, że potencjalni „kolekcjonerzy” mają ochotę zażyć zakupione „okazy”, firma zdecydowała, że będzie sprzedawać je wyłącznie osobom pełnoletnim.
Niebezpieczne BZP
Rozpowszechnianiu dopalaczy w naszym kraju uważnie przygląda się wiele instytucji: policja, Ministerstwo Zdrowia, Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii. – Nie ma powodów do paniki, ale na pewno sprawy nie należy bagatelizować – mówi Michał Kidawa z KBPN. – Właściciele sklepów z dopalaczami tworzą wrażenie, że ich używanie jest całkowicie bezpieczne, co rzekomo potwierdzają badania naukowe. Prawda jest taka, że badań nad wpływem tych substancji na organizm ludzki jest niewiele. Ponadto szczególnie niebezpieczne mogą być efekty ich mieszania z innymi używkami.
Jednym ze składników, zawartym w 70% dopalaczy sprzedawanych we wrocławskim sklepie jest BZP (benzylpiperazyna), psychoaktywna substancja zbliżona do amfetaminy, chociaż o dziesięciokrotnie słabszym działaniu. W myśl unijnej dyrektywy, prowadzone są obecnie prace nad nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która zakwalifikuje BZP jako substancję zakazaną. – Na początku października projekt nowelizacji ustawy wpłynął do Rady Ministrów – informuje nas przedstawiciel Biura Prasy i Promocji w Ministerstwie Zdrowia. – Następnie ma trafić do sejmu. – Jeśli substancja zostanie zdelegalizowana, natychmiast wycofamy ją ze sprzedaży – zapewnia Piotr Domański.
Działalność sklepu przy ul. Św. Antoniego pozostaje pod bacznym okiem wrocławskich policjantów. Będą oni sprawdzać, czy w sprzedawanych artykułach nie pojawiają się zakazane substancje. - Możemy tylko apelować do młodych ludzi, żeby z tych używek korzystali rozsądnie - mówi Paweł Petrykowski, rzecznik KWP we Wrocławiu. - Nie wiadomo bowiem, jaki wpływ mogą one mieć na organizm i czy w przyszłości nie spowodują, że młody człowiek będzie chciał spróbować czegoś mocniejszego.