Około godziny 1, w nocy z soboty na niedzielę, dyżurny oficer policji odebrał dramatyczne zgłoszenie. Młody mężczyzna wpadł do fosy w okolicach placu Dominikańskiego. Po przyjeździe na miejsce funkcjonariusze wyłowili jego ciało. Miał 22 lata. Nie wiadomo jak doszło do tragedii. Kiedy policjanci wyciągali topielca, zauważyli pędzącego ulicami miasta volkswagena jetta. - Kierowca, najprawdopodobniej spłoszony widokiem policyjnych kogutów, przyspieszył i wjechał pod prąd w jednokierunkową ulicę - relacjonuje Wojciech Wybraniec z wrocławskiej KWP. - Ścigany przez policjantów skierował się na plac Społeczny, potem na most Grunwaldzki. Tam stracił panowanie nad pojazdem. Była 2 w nocy. Chodnikiem przez most przechodziła grupa młodych ludzi. Może wracali z dyskoteki, może z imprezy urodzinowej. Nie mieli szans na reakcję. Rozpędzony samochód uderzył prosto w nich. 22-letni chłopak zginął na miejscu. Jego 18-letnia koleżanka i 20-letni kolega zostali odwiezieni do szpitala. Ich stan jest ciężki.
Kierowca otworzył drzwi samochodu, przeskoczył barierkę i rzucił się do Odry. - Uciekał wpław w kierunku mostu Pokoju - mówi Wybraniec. - Policjanci mieli problem ze schwytaniem sprawcy, gdyż brzegi rzeki są w tym miejscu bardzo strome. W akcji pomogli funkcjonariusze z komisariatu policji wodnej. W końcu udało się wyciągnąć go na brzeg. Był wyziębiony, ale „fizycznie” nic mu się nie stało. Nie ujawnił swojej tożsamości. Nie miał przy sobie dokumentów. Z nikim nie chce rozmawiać. Policjanci ustalili jego tożsamość dzięki odciskom paców. Ma 21 lat, mieszka pod Bolesławcem. Wcześniej był już karany.
Obecnie, pilnowany przez funkcjonariuszy, przebywa na oddziale toksykologii jednego z wrocławskich szpitali. Okazalo się, że samochód którym jechał został tej samej nocy skradziony w Śródmieściu.