Mostek nad torami ma ponad 300 metrów długości i powstał w 1871 roku. Wyremontowano i podwyższono go, przystosowując do wysokości przebiegającej sieci trakcyjnej, w 1978 roku. Kładka łączy osiedle Gaj z "trójkątem bermudzkim". W latach 60. przez mostek mogli przechodzić wyłącznie pracownicy kolei.
- Teren patrolowali sokiści, którzy byli bezwzględni i wlepiali mandaty wszystkim przechodzącym na skróty. Dzięki kładce można było nadrobić spory kawałek drogi - opowiada Alfred Płocki, emerytowany pracownik nastawni kolejowej.
W latach 80. funkcjonariusze SOK odpuścili kontrole i od tej pory można było swobodnie przechodzić. Dziesięć lat później, kiedy podskoczyły ceny złomu, zaczęły ginąć elementy mostku i siatki ochronnej. Próchniały deski, przejście stawało się niebezpieczne.
- Cztery lata temu zamknęliśmy kładkę z powodów technicznych. Aby uniemożliwić wejście zagrodziliśmy schody. Niestety, od strony ul. Więckowskiego złomiarze ukradli płot - informuje Oskar Olejnik z Zakładu Lini Kolejowych (ZLK) we Wrocławiu.
Ci, którzy o tym nie wiedzą, swobodnie wchodzą na kładkę. Problem pojawia się przy zejściu od ulicy Paczkowskiej, które jest zagrodzone. Sporo ludzi musi się nagimnastykować, aby tamtędy przejść.
- Wchodząc na kładkę od strony "trójkąta" nie ma żadnych informacji, że jest nieczynna. Mostek powinien być z obu stron zagrodzony. Nie opłaca się teraz wracać i nadrabiać kilkaset metrów - tłumaczy mężczyzna, który pomagał żonie przejść przez płot.
Co w tej sytuacji zamierza zrobić Zakład Linii Kolejowych? Według zapewnień Oskara Olejnika najpóźniej do marca wejścia zostaną zlikwidowane. Główny trakt nie zostanie jednak zdemontowany i będzie podtrzymywać gazociąg, który pod nim przebiega.