Problemem zwisających z dachów sopli powinni zajmować się właściciele i zarządcy budynków. Niestety mało kto o to dba - o czym świadczy liczba interwencji jaką musieli podjąć w ciągu kilku ostatnich dni wrocławscy strażacy. - Ostatnio bardzo dużo wyjeżdżaliśmy do usuwania nawisów lodowych. To dla nas duże utrapienie. Nikt o to nie dba , a przecież to leży w gestii zarządzających budynkami - podkreśla kpt. Remigiusz Adamańczyk, rzecznik prasowy wrocławskiej straży pożarnej.
W ostatnim czasie wrocławscy strażacy wyjeżdżali do usuwania lodowych nawisów z dachów kilkadziesiąt razy. Najwięcej interwencji było na Śródmieściu i Przedmieściu Oławskim. Nie lepiej sytuacja wygląda w innych rejonach Wrocławia.
Sople zwisające z dachów wrocławskich kamienic mają nawet do trzech metrów długości. Stanowią one bardzo duże zagrożenie dla przechodniów. Nawet kilku centymetrowy sopel spadający z wysokości 4-5 piętra może zranić człowieka. Te większe ważące nieraz kilka kilogramów mogą nawet zabić.
Jak dużym niebezpieczeństwem są bryły spadającego lodu jest tragedia, która spotkała w 2004 roku mieszkankę Lubawy - Roksanę. Tylko dzięki szybkiej reakcji lekarzy dziewczynkę udało się uratować. Do dziś odczuwa ona skutki urazu głowy, która doznała podczas wypadku.
Przypadki groźnych zdarzeń z udziałem spadającego z dachów lodu odnotowano również w tym roku. W styczniu, na kobietę w ciąży przechadzającą się po zakopiańskich Krupówkach spadł sopel. Na szczęście skończyło się tylko na strachu.