Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Życie z igłami w sercu

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
26 lat temu na wrocławskich klinikach Dorota Hanka przeszła operację serca. Zabieg się udał. Lekarze zapomnieli jednak wyciągnąć z jej ciała dwóch igieł, które do dzisiaj nosi w sercu.

- Wcześniej czułam się dobrze. Skierowano mnie do lekarza, kiedy zdawałam na prawo jazdy. Okazało się, że mam fatalne wyniki badań lekarskich – opowiada Dorota Hanka z Wrocławia.

Okazało się, że złe wyniki spowodowała wrodzona wada serca, którą można usunąć operacyjnie.

W 1983 roku zabieg ten przeprowadzili kardiochirurdzy z wrocławskich klinik.

Kobieta twierdzi, że krótko po operacji zaczęła czuć się źle. Zachorowała na zapalenie płuc i miała wiele dolegliwości np. silne bicie tętna połączone z ogólnym osłabieniem. Lekarze tłumaczyli, że są to naturalne objawy pooperacyjne i nie ma się, czym martwić. Nikt ze specjalistów, z którymi się konsultowała nie wspomniał, że zaszyto jej w sercu dwie igły wielkości półtorej centymetra każda.

Sprawa wyszła na jaw w 1996 roku, kiedy wrocławianka poszła do lekarza zrobić prześwietlenie, aby podbić książeczkę zdrowia.

- Chyba coś pani zostawili w sercu. Odparł lekarz przyglądając się badawczo zdjęciom RTG. Zdziwiłam się, bo przez wiele lat lekarze nie widzieli igieł na kliszy. Lub nie chcieli ich widzieć – tłumaczy wrocławianka.

Jak żyć

Jednak prawdziwe piekło zaczęło się, kiedy była pacjentka zaczęła dochodzić swoich praw.

- Ciesz się, że to tylko igła, a nie nożyczki – nakrzyczała na mnie jedna z lekarek. Zrobiono mi cewnikowanie, które ostatecznie potwierdziło, że w osierdziu mam dwie igły pozostawione po operacji. Pani Dorota pozwała do sądu szpital domagając się odszkodowania. Po zapoznaniu się z wynikami badań i opiniami biegłych sąd przyznał wypłacenie jej 80 tys. zł.

- Pieniądze szybko jednak rozeszły się na opłacenie adwokata, rehabilitację, leki i sanatoryjne wyjazdy. Wkrótce odebrano mi rentę i straciłam pracę – wylicza kobieta.

Jej zdaniem najgorsze w całej tej historii jest bezduszność lekarzy i wymiaru sprawiedliwości. Przykładowo sąd jako biegłych, powołał lekarzy, którzy ją operowali.

Nikt ze specjalistów nie wytłumaczył jej, jak żyć z igłami w sercu. Jakie leki stosować, aby nie doszło do powikłań?

Mam tachykardię i nie mogę korzystać z rezonansu magnetycznego. Jestem w sporze z ZUS-em, który twierdzi, że jestem zdrowa. Lekarze z przychodni medycyny pracy orzekli, że nie mogę normalnie pracować. Więc, za co mam żyć – pyta poszkodowana.

ZUS szuka oszczędności

Zdaniem Witolda Szmigielskiego ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primim Non Nocere”, 20-30 procent byłych pacjentów ma problemy z ZUS-em.

To normalne, bo ZUS jest bankrutem i szuka oszczędności na pacjentach. W takich wypadkach najprościej jest zabrać komuś rentę – tłumaczy Szmigielski.

Lech Wiśniewski, prezes Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw im. Ireny Rajkowskiej, uważa, że skala problemu jest olbrzymia.

ZUS uważa, że były pacjent jest zdrowy. Natomiast lekarz medycyny pracy twierdzi, że pacjent jest chory. Znamy ten problem – tłumaczy Wiśniewski.

W następnym miesiącu prezes chce przesłać do Trybunału Konstytucyjnego pytania o spójność przepisów i zbadał, czy są one zgodne z konstytucją.


Jacek Bomersbach



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl