Chodzi o teren za cmentarzem osobowickim, gdzie znajduje się brama wjazdowa na poligon.
Właściciele ogródków zawiadomili nas, że coraz częściej, kręcą się tam podejrzani ludzie.
Dziwią się, że jeszcze nikt nie ukradł ważącego kilkadziesiąt ton transportera opancerzonego, który stoi niedaleko bramy.
W ostatnim czasie kradzieże na terenach wojskowych
stały się modne. Niedawno niesprawne czołgi zniknęły z poligonu w Jagodnem (Lubelskie). Sprzęt odzyskano, gdy jechał do skupu złomu.
W Toruniu złodziej ukradł ważącą 5 ton wieżyczkę od czołgu T-55.
Z wojskowego kompleksu garaży pułku inżynieryjnego w Szczecinie skradziono koparkę i wywrotkę.
- Jak dotąd nie odnotowaliśmy żadnej kradzieży. Teren jest ogrodzony i osoba postronna przebywając na nim łamie prawo – tłumaczy kpt. Piotr Szczepański, rzecznik Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu.
Choć całość ogrodzona jest drutem kolczastym, nie ma tam jednak informacji, że to teren wojskowy.
- Przez wiele lat obok bramy wisiała tablica informująca, że przebywanie na poligonie grozi śmiercią, ale niedawno ukradli ją złomiarze – tłumaczy pan Sylwester, jeden z działkowców.
Tajny koncentrat P710
Przez kilka godzin chodziliśmy z działkowcami po poligonie i nikt nas nie kontrolował. Znaleźliśmy dziesiątki opakowań przeterminowanego pakietu odkażającego, w którym znajdowały się tubki chemikaliów o nazwie „koncentrat P-710/5”.
Czy to groźna substancja?
- Niestety na temat związków chemicznych w pakiecie nie możemy udzielać żadnych informacji – poinformowano nas w Wojskowym Instytucie Chemii i Radiometrii w Warszawie.
W zniszczonej wiacie znaleźliśmy pojemniki z wybuchowymi ładunkami wydłużonymi, które służą do wykonywania przejść w polach minowych. Na szczęście plastyczny materiał wybuchowy (PMW) okazał się atrapą. W magazynie unosił się silny zapach nafty – zagęstnika plastiku, który wypaca się z ładunków.
- To substancja organiczna na bazie polimeru najczęściej z dodatkiem oleju maszynowego. Może zagrażać glebie, ale tylko w bardzo dużych ilościach – uspokaja dr Waldemar Witkowski z Instytutu Przemysłu Organicznego w Warszawie.
Zdaniem Jerzego Markowskiego, rzecznika Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, jeśli działkowcy się obawiają, to powinni poprosić wojsko o usunięcie atrap.
Ochroniarz zamiast wartownika
Na terenie, gdzie szkolą się saperzy znaleźliśmy atrapy kostek trotylu, opakowania po zapalnikach elektrycznych i loncie detonującym.
Od pewnego czasu kompleks wojskowy przy ulicy Obornickiej pilnuje wynajęta firma ochroniarska.
- Wojsko służy do szkolenia i wykonywania określonych zadań. To, że obiektów wojskowych chronią dziś cywile jest rzeczą normalną – uzasadnia Krzysztof Płażuk, oficer prasowy Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu.
Po naszej interwencji teren dokładnie sprawdzono. Zdaniem kpt. Szczepańskiego, na terenie poligonu nie ma żadnych substancji zagrażających życiu i zdrowiu ludzi.
- Wszystkie urządzenia saperskie są atrapami i służą do szkoleń. Co 200 metrów na płocie znajduje się tablica informacyjna, że jest to teren wojskowy. Nie mogę powiedzieć, czy obszaru pilnują ochroniarze, bo jest to informacja niejawna – kończy rzecznik