Jednocześnie z rozpoczęciem sezonu turystycznego we Wrocławiu, na ulice miasta powróciły patrole kontrolujące uprawnienia osób oprowadzających polskie i zagraniczne wycieczki. – Patrole składają się z licencjonowanego przewodnika i strażnika miejskiego – tłumaczy Władysław Woźniakiewicz z wrocławskiego oddziału PTTK. – Kontrolowany jest głównie Rynek i Ostrów Tumski. Sprawdzamy, czy przewodnicy mają odpowiednie uprawnienia pozwalające na oprowadzanie po Wrocławiu.
Jeżeli osoba prowadząca grupę nie przedstawi wymaganej licencji, straż miejska ma prawo skierować sprawę do sądu grodzkiego. – Kary mogą wynieść nawet kilkaset złotych – mówi W. Woźniakiewicz.
Uprawnienia przewodnika miejskiego są nadawane przez marszałka województwa osobom, które ukończyły kurs i zdały państwowy egzamin. Szkolenie trwa kilka miesięcy, a egzamin sprawdza zarówno wiedzę, jak i praktyczne umiejętności kandydatów. W ubiegłym roku o licencję przewodnika ubiegało się 40 osób, z czego 27 zdało egzamin z wynikiem pozytywnym. Tym samym, liczba wszystkich przewodników z uprawnieniami wzrosła we Wrocławiu do 396. - Takie osoby dysponują wiedzą, która pozwala na rzetelne wykonywanie zawodu – twierdzi Anna Oryńska, prezes Koła Przewodników Miejskich Oddziału Wrocławskiego PTTK.
Słowacki na Rynku
Kontrole na wrocławskich ulicach rozpoczęły się w 2005 roku. – Nielegalni przewodnicy byli prawdziwa zmorą miasta – mówi Anna Oryńska. – Chodziło głównie o wycieczki zagraniczne, oprowadzane przez osoby bez podstawowej wiedzy o Wrocławiu. Grupy prowadzili też przewodnicy sudeccy i piloci wycieczek, których uprawnienia odnoszą się do zupełnie innych dziedzin turystyki.
Anna Oryńska wspomina historię „przewodnika”, który opowiadał turystom o pięknym pomniku Juliusza Słowackiego wznoszącym się obok wrocławskiego ratusza. – Wiedział, że taki pomnik gdzieś we Wrocławiu jest, a Fredro wydał mu się do niego całkiem podobny – mówi.
Takie przypadki można mnożyć. O tym, że w opowieści jednego z przewodników pręgierz miejski zmienił się w pomnik odkrycia Ameryki, bo powstał w 1492 roku, a w fosie miejskiej żyją amerykańskie żółwie czerwonolice, krążą już legendy. – Dzięki kontrolom takich sytuacji jest mniej, przewodnicy uzupełniają uprawnienia, a biura turystyczne przywiązują większą wagę do zatrudniania kompetentnych osób – mówi A. Oryńska.
Spór o nadzór
Kontrolowanie pracy przewodników nie wszystkim się jednak podoba. Na początku ubiegłego roku, Marcin Zimowski, właściciel biura turystycznego, zainicjował ogólnopolską akcję „Wolne Przewodnictwo”. - Wysyłanie kontroli za turystami po ulicach miasta, karanie mandatami za opowiadanie o zabytkach jest bezprawne, sprzeczne z konstytucją i orzecznictwem Unii Europejskiej – twierdzi M. Zimowski. – To odstrasza zagranicznych turystów i fatalnie wpływa na wizerunek miast.
Według Marcina Zimowskiego, zapisy ustawy o usługach turystycznych dotyczą tylko wąskiego kręgu przedsiębiorców i mają służyć ochronie interesów klienta, a nie lokalnych przewodników. - Ustawa reguluje tylko i wyłącznie działalność komercyjnych biur podróży, a nie ogół obywatelskiej działalności w zakresie organizowania i oprowadzania wycieczek – twierdzi. – Jeśli chciałbym stanąć przy wrocławskim ratuszu i opowiadać, że zbudowali go kosmici albo krasnoludki, mam do tego pełne prawo. To rynek i turyści powinni weryfikować moje kwalifikacje jako przewodnika.
Spór pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami kontroli przewodników miejskich może rozstrzygnąć dyskutowana właśnie nowelizacja ustawy o usługach turystycznych. - Mam nadzieję, że nowe zapisy zniosą ograniczenia zawodu przewodnika i uczynią ten rynek bardziej otwartym – mówi Marcin Zimowski.
Po lewej kościół…
Niezależnie od zapisów w ustawie, ciągłym zmianom ulega charakter pracy przewodników. – Musimy być coraz bardziej elastyczni, dostosowywać się do potrzeb różnego rodzaju grup – mówi Izabela Ganske z wrocławskiej grupy przewodników WroTA, przewodni miejski PTTK, członek Miejskiego Koła Przewodników Miejskich nr 8. – Dziś nie wystarczy już opowiedzieć historii kościoła czy pomnika z najdrobniejszymi detalami historycznymi. Trzeba wsłuchiwać się w potrzeby turystów, dostosowywać do nich swój przekaz.
Z tą opinią zgadza się Anna Oryńska. – Do przeszłości odchodzi już model przewodnika, który mówi jakby miał wbudowany komputer. Turystów trzeba czymś zainteresować, trzeba sprostać ich wymaganiom – mówi.
Dlatego właśnie, we Wrocławiu organizuje się coraz więcej wycieczek tematycznych. Miasto można przejść śladami Edyty Stein, Eberharda Mocka, Festung Breslau, średniowiecznych skazańców czy krasnali, albo… albo zwiedzić je z kijami w stylu nordic walking. Biura turystyczne prześcigają się w ofertach.
Zjawiskiem, które jednak szczególnie cieszy wrocławskich przewodników jest rosnące zainteresowanie miastem samych jego mieszkańców. – Zwłaszcza młodzi ludzie coraz bardziej utożsamiają się z Wrocławiem – wskazuje Anna Oryńska. – Ma to związek z odejściem od dzielenia historii miasta na Wrocław Piastów, czarną dziurę i dzieje po 1945 roku. Wreszcie zaczęliśmy dostrzegać, że bogactwo dziejów, różnorodność i wielokulturowość to nasza podstawowa siła.