„Europa na widelcu” to pomysł Wrocławia na uczczenie 20 rocznicy wyborów czerwcowych. Mieszkańcy miasta i turyści wybierali spośród 56 dań, pochodzących z 27 krajów Unii Europejskiej. Za symboliczne 2 złote, można było skosztować cepelinów z Litwy, flaków z Portugalii czy cypryjskiego gulaszu. Polskie stoisko oferowało zupę orkiszową, pasztet z zająca, mięsa pieczone i chleb ze smalcem i ogórkiem małosolnym. Spośród wszystkich wykwintnych specjałów, ten ostatni cieszył się największym powodzeniem.
4 czerwca w stolicy Dolnego Śląska to jednak nie tylko wielka biesiada. Dawni wrocławscy opozycjoniści, z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem na czele, przedstawili wrocławianom swój pomysł na upamiętnienie rocznicy przełomowych wyborów. - Musimy pozostawić ślad po tym dniu – mówił Rafał Dutkiewicz. – Apelujemy do parlamentu, aby ustanowił 4 czerwca oficjalnym Dniem Wolności. Po tych słowach, na gmachu Banku Zachodniego rozwinięto ogromny transparent z datą czerwcowych wyborów.
Nie wszyscy jednak czuli, że po 20 latach od upadku komunizmu w Polsce jest co świętować. – Zna pani taki film „Pogoda dla bogaczy”? – pyta Stanisław Kowal, emeryt z Wrocławia. – Tak właśnie jest. Na nic nie ma pieniędzy, zakłady pracy upadają. Kiedyś to przynajmniej na wczasy pracownicze jeździłem.
Więcej optymizmu wykazują przedstawiciele młodszego pokolenia. – Oczywiście, że takie święto powinno zostać ustanowione – mówi Karolina Waszek, studentka z Wrocławia. – 4 czerwca nie musi być od razu dniem wolnym od pracy, ale na pewno warto o nim przypominać.
Biesiada w Rynku, dyrygowana przez Roberta Makłowicza i Piotra Bikonta, trwała do godz. 21.30. Potem tysiące wrocławian przeniosły się pod Halę Stulecia, gdzie uruchomiono największą multimedialną fontannę w Europie.
Podniosła atmosfera szybko jednak uleciała, kiedy po widowisku tłumy rozpoczęły masowy powrót do domu. - I tak z Europy wracamy do Wrocławia - dało się słyszeć w wypchanym po brzegi tramwaju.