W nocy w 1997 roku, patrol interweniował pod skłotem w sprawie źle zaparkowanego auta. Funkcjonariusze stwierdzili, że samochód należący do jednego z młodych ludzi został skradziony i postanowili odholować go na parking. Na to nie zgodzili się skłotersi, którzy zeszli na dół. Doszło do kłótni z policją podczas, której młodych ludzi skuto kajdankami.
Z odsieczą ruszyli inni mieszkańcy skłotu. Patrol wezwał na pomoc posiłki. Po chwili pod kamienicą było już 10 funkcjonariuszy z psami. W trakcie akcji doszło do bijatyki, użyto pałek i gazów łzawiących. Młodych ludzi poniżano i wyzywano od brudasów.
Finałem zdarzenia była pacyfikacja wszystkich mieszkańców, których wyprowadzono na zewnątrz. Musieli stać pod ścianą z rękami podniesionymi do góry.
Po zdarzeniu młodzież uznała, że nadużyto siły i domagali się wszczęcia śledztwa. Prokuratura dwa razy odrzucała składany przez nich wniosek.
Po wyczerpaniu wszystkich możliwości prawnych skłotersi złożyli pozew do Strasburga. Trybunał orzekł, że akcja służb była nieadekwatna do zaistniałej sytuacji i zasądził wypłacenie poszkodowanym po 2 tys. euro.
Młodych ludzi do dzisiaj nie przeproszono, ale zamiast tego policja zaprosiła ich do siebie na rozmowę.
- Wrocławska policja ma nadzieję, że Państwo, którzy złożyli skargę do Trybunału Praw Człowieka, przyjmą zaproszenie na spotkanie, podczas którego funkcjonariusze wskażą jak na przestrzeni ostatnich lat nabrała tematyka wolności praw człowieka – powiedział w Radiu Wrocław Kamil Rynkiewicz z biura prasowego dolnośląskiej policji.
W poniedziałek (17 sierpnia) poszkodowani skłotersi Piotr Rachwalski i Agata Ferenc, zamierzają publicznie zapytać policji i prokuratury o reakcję na wyrok Trybunału.