Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bombowy Wrocław

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Chcesz znaleźć bombę? Wykop dołek, a masz spore prawdopodobieństwo, że natrafisz na wybuchową niespodziankę pozostawioną przez niemieckich lub radzieckich żołnierzy. - Mieszkamy na beczce prochu – mówi dr Tomasz Szulc, specjalista od wojskowości z Politechniki Wrocławskiej.

Wrocław to bombowe miasto – i nie chodzi w tym przypadku o jego walory turystyczne. Niemal na całym terenie, zaledwie kilka metrów pod ziemią, znajdują się wojenne pozostałości. Nie udało się ich wyciagnąć do tej pory i najprawdopodobniej nigdy się to nie uda. Niewybuchy i niewypały będą znajdować jeszcze nasze wnuki i prawnuki.

- Materiały, które cały czas są wykopywane we Wrocławiu, można podzielić na trzy kategorie – wyjaśnia dr Tomasz Szulc. - Niewypały, czyli to co nie zostało wystrzelone, odpalone czy zrzucone. Niewybuchy, czyli to co zostało odpalone, ale nie wybuchło, np. 200 kilogramowe bomby, które zamiast na budynek spadły w błoto lub do stawu. Materiały wybuchowe, czyli proch, trotyl, lonty gromadzone przez niemieckich żołnierzy w schronach i piwnicach.

We Wrocławiu dla saperów zawsze będzie praca. Średnio raz w tygodniu są wzywani do jakiegoś znaleziska. Najczęściej wojenne pozostałości są wygarniane przez koparki na placach budowy lub inwestycjach wodociągowych. - Ja na swoim koncie mam już kilka moździerzy i jedną bombę lotniczą – wylicza Stanisław Podczasiak, operator koparki. - Pracowałem przy wykopach przez 10 lat i w końcu zrezygnowałem gdy łyżką przebiłem schron koło Teatru Lalek. W środku było pełno nitrogliceryny i trotylu, jakiś niemiecki skład. Czułem się jak saper, czasami kilkanaście razy w ciągu dnia sprawdzalem co mi tam w łyżce dzwoni!

Najbardziej niebezpieczne są niewybuchy – najczęściej posiadają zapalniki i mogą w każdej chwili eksplodować. Możemy jednak mówić o ogromnym szczęściu – ostatni niewybuch rozerwał się we Wroclawiu na początku lat 50-tych zabijając dwie osoby. Od tamtej pory największe spustoszenie sieją granaty ręczne i pociski moździerzowe urywające dłonie, ręce czy nogi amatorom mocnych wrażeń i złomiarzom. Wynika to z głupoty i nieodpowiedzialności – wielokrotnie zdarzało się, że zardzewiałe bryły żelaza lądowały w ognisku, czy były piłowane lub rozbijane młotkiem.

- Niewielkie niewybuchy to elita zagrożenia – dodaje dr Tomasz Szulc. - Gdy ktoś odkopuje 200 kilogramowego smoka, to na pewno nie ma ochoty sprawdzić co jest w środku. Pociski moździerzowe i ręczne granaty wyglądają niepozornie – często korozja deformuje ich kształty. Wyglądają niewinnie, ale mają bezwładnościowe zapalniki. Wystarczy nimi lekko potrząsnąć i rozrywają się z hukiem. Dlatego tak ważne jest, żeby ich w ogóle nie ruszać.

Na dodatek we wrocławskiej ziemi mnóstwo jest materiałów, które na pierwszy rzut oka wyglądają niepozornie. Niemcy broniąc Wrocławia w 1945 roku naprędce produkowali dość prymitywne uzbrojenie. Cięli chociażby rury wodociagowe, zaślepiali je z jednej strony, wypełniali trotylem i instalowali zapadkę. Na pierwszy rzut oka taka konstrukcja wygląda jak część starego kranu.

Bombowa mapa miasta »

Wrocław to beczka prochu, ale są rejony, gdzie zagrożenie jest największe. Paradoksalnie są to miejsca którędy nie przeszedł front. - Najgorzej jest na Biskupinie i Sępolnie – wyjaśnia dr Tomasz Szulc. - Tam spadło sporo bomb, ale w zasadzie przez przypadek. Rosjanie nie niszczyli tej części miasta, bo nie było tam żadnych garnizonów, fabryk czy punktów oporu. Wiele bomb utknęło w miękkiej ziemi i leży tam do dziś, a po wojnie nikt ich tam specjalnie nie szukał, tak jak przy osi obecnej ulicy Powstańców oraz Lotniczej i Legnickiej, czyli tam gdzie w 1945 roku szły główne natarcia.

Wybuchowe rodzynki, których po wojnie nikt nie szukał zalegają również kilkanaście, ale czasami też kilka metrów pod ziemią na polach irygacyjnych na Rędzinie. Sporo jest ich również w okolicach lasu osobowickiego.

Powojenne rozminowanie Wrocławia skoncentrowało się głównie w osi ulicy Powstańców Śląskich i Legnickiej. Rosyjscy saperzy dobrze wykonali swoją pracę, ale wszystkiego usunąć się nie udało. Na dodatek sami wrocławianie przyczyniali się do kumulacji zagrożenia. Aż do lat 60-tych wszelkie znaleziska w postaci skrzynek z granatami, pocisków do pancerfaustów itp. lądowały w miejskich stawach, oczkach wodnych oraz w miejskiej fosie. Fosę oczyszczono w połowie lat 60-tych, ale niestety wiele oczek wodnych na terenie Krzyków, Fabrycznej i Maślic osuszono w latach 70-tych. Spacerując po Wrocławiu możemy mieć pewność, że za każdym razem przechodzimy przynajmniej nad kilkoma niewybuchami.


Robert Włodarek



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl