Rejestratory jazdy MS (czarne skrzynki) mają wszystkie nowe tramwaje. Na dyskietce zapisywane są dane z przebiegu jazdy np. prędkość, droga hamowania, ilość przerzucanych pilotem zwrotnic, czy długość używania dzwonka przez motorniczego.
Tramwaj, który 5 maja po godzinie ósmej rano potrącił mężczyznę jechał torowiskiem z prędkością 40 km na godzinę. Na komputerowym wykresie czarnej skrzynki widać, że motorniczy dzwonił i hamował. Oprócz tego urządzenie zarejestrowało 24 inne sygnały np. czy miał zapalone światła.
- Rejestrator jest wewnętrznym komputerem gromadzącym dane z przebiegu jazdy. Na dyskietce zapisuje wszystko, to co dzieje się podczas wypadku. Wykres z czarnej skrzynki trafia do biegłego sądowego i jest dowodem podczas śledztwa – tłumaczy Janusz Korzeniowski, szef komisji wypadkowej MPK.
Rejestrator MS jest zaplombowany i umieszczony za kabiną motorniczego. Produkuje go Czeska firma specjalizująca się w konstruowaniu urządzeń lotniczych. W tramwajach starszego typu znajdują się wyłącznie ELTINY – urządzenia rejestrujące prędkość jazdy.
Tramwaj w rzece
Do największej liczby wypadków tramwajowych doszło w latach 45-50, kiedy powstawały nowe linie. W całym 1947 roku w wypadkach zginęło 14 osób, a poszkodowanych zostało osiemdziesięciu pasażerów.
Do najtragiczniejszego zdarzenia doszło w lipcu 1948 na ul. Legnickiej. Ciężarówka jadąca z młodzieżą z Zielonej Góry zderzyła się tramwajem linii 3. Bilans ofiar był tragiczny. Śmierć na miejscu poniosły cztery uczennice, a 19 zostało rannych. W grudniu 1949 odnotowano cztery wypadki śmiertelne, w tym kilka obcięć kończyn w wyniku jazdy na stopniach i buforach przepełnionych wozów.
Gazety opisywały wstrząsający wypadek, kiedy to niepoczytalny 16-latek Maniuś, wypadł z tramwaju i zginął pod kołami samochodu.Po wypadku milicja organizowała łapanki na pasażerów jeżdżących na stopniach.
W lipcu 1947 nastąpiło oberwanie chmury połączone z gradobiciem. W przepełnioną „dziewiątkę” uderzył piorun. Cudem nikt nie zginął. Po zdarzeniu wstrzymano ruch tramwajowy i wyłączono prąd.
Do groźnie wyglądającego wypadku doszło w 1991 roku na moście Pilczyckiem. Pierwszy wóz „dziesiątki” razem z pasażerami wylądował w rzece Ślęży. - Jak wjechaliśmy na most tramwajem zaczęło rzucać. Po chwili pierwszy wagon stoczył się do rzeki. Widziałem jak woda podtapia kabinę motorniczego. Na szczęście było tam płytko i nurt nie był silny – relacjonował Grzegorz Paszkiewcz, pasażer z „dziesiątki”. Przyczyną wykolejenia była prawdopodobnie śruby i kamienie położone na torach przez nastolatków.
Ostre zakręty miasta
We Wrocławiu jest ok. 400 zwrotnic. Większość zamontowana jest na łukach o długości od 20 do pięćdziesięciu metrów. Bezpieczny przejazd powinien odbywać się na łukach stu metrowych, ale takich w mieście nie ma. Do najniebezpieczniejszych należy ostry zakręt na skrzyżowaniu ul. Kazimierza Wielkiego ze św. Mikołaja.
- Dlatego, aby nie dochodziło do wykolejeń, ciągle konserwujemy zwrotnice. W przeszłości zdarzało się, że motorniczy przypadkowo przerzucił urządzenie tramwajowi, który stał przed nim. W ten sposób dochodziło do kolizji. Wprowadziliśmy jednak system, który to uniemożliwia – dodaje Janusz Korzeniowski.
Według szacunkowych danych w ciągu roku w wyniku wypadków z udziałem komunikacji tramwajowej giną 2 osoby.