Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Sztuka niszczenia

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Chociaż w Polsce wyburzenia nie są tak spektakularne jak likwidacja hoteli w Las Vegas, i tak robią ogromne wrażenie na obserwatorach. Na Dolnym Śląsku jest ponad dwadzieścia firm, które potrafią zamienić w proch dowolną, nawet najbardziej wytrzymałą konstrukcję.

We Wrocławiu nie brakuje pracy dla saperów, ale jest także inna dziedzina, w której ładunki wybuchowe stanową jedno z podstawowych narzędzi pracy. Dla firm, które przy wyburzaniu budynków, mostów czy kominów stosują metody minerskie, nie ma rzeczy niemożliwych. Wykorzystując prawa chemii, fizyki i matematyki, są w stanie ograniczyć strefę zagrożenia nawet do kilku metrów.

Powstające na początku lat 90. firmy wyburzeniowe zakładali zwykle albo byli górnicy, albo wojskowi. To oni mieli uprawnienia, pozwalające na wykorzystywanie materiałów wybuchowych do celów cywilnych. Tak było w przypadku Pawła Igielińskiego, który doświadczenie zdobywał we wrocławskiej Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Inżynieryjnych. Zresztą, jak sam mówi, zamiłowanie do wybuchów jest u niego uwarunkowane genetycznie. Jego ojciec był saperem który rozminowywał Wrocław po wojnie. Syn już po odpaleniu pierwszej kostki trotylu wiedział, że nie chce robić w życiu nic innego. Jak tylko wrócił z wojska, w 1990 roku założył firmę budowlano – wyburzeniową.

– Zdarza nam się też budować, ale to właśnie wyburzenia przynoszą największą satysfakcję – mówi. – Nic nie dorówna emocjom i napięciu, które towarzyszy momentowi naciśnięcia guzika. Największe wrażenie robi cisza, jaka zapada kilka sekund przed detonacją…

Poltegor mógł się „położyć”

Chociaż metod wyburzania jest kilka i często są stosowane równocześnie, największe wrażenie na obserwatorach robi zawsze użycie materiałów wybuchowych. Stosuje się je w przypadku wysokich obiektów, których nie da się wyburzyć przy użyciu ciężkiego sprzętu, masywnych fundamentów czy starych mostów i wiaduktów.

– Właściwie każdy obiekt można zlikwidować metodą strzałową, co często jest tańsze i zajmuje mniej czasu – twierdzi Pawel Igieliński. – Wszystko zależy od profesjonalizmu wykonawcy. Nikt mnie nie przekona, że rozbiórka mechaniczna jest bezpieczniejsza od wykorzystania technik minerskich. Moim zdaniem nie było przeszkód, żeby taką metodą wyburzyć na przykład Poltegor.

Kiedy dwa lata temu szykowano się do likwidacji biurowca przy ul. Powstańców Śląskich, wśród urzędników, inżynierów i specjalistów od wyburzania rozgorzała dyskusja na temat wyboru najbezpieczniejszej metody. Przestrzeń między Poltegorem a hotelem Wrocław była wystarczająca, żeby wieżowiec „położyć” metodą strzałową. Pojawiły się jednak obawy, że siła uderzenia o ziemię mogłaby spowodować wiele szkód w pobliskich budynkach.

Jak powiedział nam jeden z ekspertów, uderzenie byłoby równoznaczne z wybuchem 500 kg dynamitu. Dlatego zdecydowano o mechanicznej rozbiórce „od góry”, która trwała kilka miesięcy.

– Wyburzenie przy użyciu materiałów wybuchowych zajęłoby znacznie mniej czasu, a dzięki zastosowanym zabezpieczeniom, moglibyśmy zniwelować skutki fali parasejsmicznej – upiera się Paweł Igieliński. – Likwidacja Poltegoru byłaby wyzwaniem, z którym bardzo chętnie bym się zmierzył.

Ostatecznie, jego firma podjęła się wyburzenia fundamentów wieżowca. Zużyto do tego około 700 kilogramów dynamitu. Laski z zapalnikiem elektrycznym zostały umieszczone w wywierconych w płycie żelbetowej otworach. Po detonacji, resztki fundamentów z łatwością usunięto i pokruszono, a następnie zużyto do budowy innych obiektów w mieście.

Wybuch 11 września

Oprócz wyburzenia fundamentów Poltegoru, wrocławska firma ma na swoim koncie wiele innych, spektakularnych przedsięwzięć. – Zlikwidowaliśmy między innymi 12 kominów, z których najwyższy miał 130 metrów – mówi właściciel. – Poza tym, cały kompleks obiektów na terenie Euro – Terminalu w Świnoujściu, cementownię w Groszowicach, kotłownie, silosy, magazyny… Sporo tego było. We Wrocławiu likwidowaliśmy chłodnię na Kwidzyńskiej, budynki mieszkalne na Pomorskiej i Sienkiewicza… Najsłynniejszy był chyba jednak komin na terenie Polaru. Wyburzaliśmy go dokładnie 11 września 2004 roku. U Amerykanów, współwłaścicieli fabryki, przywołało to pewnie złe wspomnienia.

Paweł Igieliński z dumą pokazuje filmy i zdjęcia z wyburzeń. – To jedyne, co zostaje na pamiątkę – mówi. – Właśnie tego zazdroszczę budowlańcom. Mogą powiedzieć innym: „patrzcie, to właśnie postawiłem”. A my? Po nas zostaje dziura albo pusty plac. No i zdjęcia.

Na fotografiach i filmach widać najbardziej spektakularne momenty wyburzeń. Ogromne konstrukcje przechylają się na bok, aby po kilku sekundach z hukiem uderzyć o ziemię. Żeby jednak taki moment nadszedł, specjaliści od wyburzania muszą przygotować wszystko z najdrobniejszymi szczegółami .

– Ta praca wymaga perfekcjonizmu i dbałości o najdrobniejsze detale – wskazuje nasz rozmówca. – Po detonacji, walącego się kolosa nie zatrzyma już żadna siła.

Zanim prezes wciśnie guzik

Przed wyburzeniem konieczne jest sporządzenie szczegółowego projektu, uwzględniającego specyfikę konstrukcji i jej otoczenia. W przypadku wyburzeń metodą minerską, trzeba dokładnie zaplanować miejsce umieszczenia ładunków wybuchowych z zapalnikami, ich rodzaj i ilość. Wszystko zależy od tego, czy dany obiekt ma zostać „położony”, jak to się dzieje w przypadku kominów, czy wykonawcy zależy na wyburzeniu „w miejscu”.

Najczęściej w ścianach wierci się setki małych otworów, w których umieszczane są ładunki wybuchowe. Firmy wyburzeniowe wykorzystują amonit, dynamit, materiały plastyczne albo emulsyjne, tworzone na bazie saletry i wody.

Żeby móc je stosować, muszą uzyskać zgodę wojewody. We Wrocławiu takie zgody wydawane są przez dział logistyki, funkcjonujący w ramach Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego. – Wydawanie takich zezwoleń jest obwarowane licznymi przepisami – mówi Lech Gołembiewski, kierownik działu. – Wymagamy między innymi odnawianych co pięć lat świadectw kwalifikacyjnych, zdrowotnych i psychiatrycznych, a także zgody Komendy Wojewódzkiej Policji. Przedsiębiorcy muszą też dokładnie określić, jakie środki będą stosować, w jakiej ilości i do czego będą je wykorzystywać.

Kiedy strzałowi umieszczą już materiał z zapalnikiem w otworach, zalepiają je piaskiem lub gliną, żeby energia wybuchu nie wydostała się na zewnątrz. Mikroładunki połączone są w obwód, który prowadzi do zapalarki. Przed samą detonacją, inżynier nadzorujący zbiera informacje z zabezpieczających teren posterunków. Rozlegają się syreny, a strzałowy otrzymuje komendy „ładuj”, a potem „odpalaj”.

– Najczęściej pozwalamy, aby przysłowiowy guzik nacisnął przedstawiciel inwestora – mówi Paweł Igieliński. – W tym momencie musimy być już absolutnie pewni, że teren został odpowiednio zabezpieczony, a wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym detalu. Tu nie ma miejsca na wątpliwości.

Kryzys nie tylko w budownictwie

Specjaliści od wyburzania metodami minerskimi twierdzą, że środki wybuchowe w rękach fachowców nie stanowią zagrożenia. Czasem jednak nie wszystko przebiega zgodnie z planem. – Tak było przy wyburzaniu komina w Łodzi – wspomina właściciel firmy Fortis. – Chwilę przed zderzeniem z ziemią, konstrukcja niespodziewanie pękła. Na szczęście komin zmieścił się w zabezpieczonym przez nas pasie. Takich sytuacji nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Przypadek komina w Łodzi to jednak wyjątek. Często bardziej niebezpieczna jest rozbiórka mechaniczna, przy użyciu ciężkiego sprzętu. – Cała ta dziedzina wymaga profesjonalizmu, odpowiedzialności i niezwykłej ostrożności – mówi Paweł Igieliński. – Niestety, wyburzenia są w Polsce traktowane marginesowo. Inwestorzy często nie przyjmują do wiadomości, że na pewnych czynnościach po prostu nie można oszczędzać. Z kolei wykonawcy są coraz bardziej zdesperowani i próbują ciąć koszty niezależnie od konsekwencji. A konsekwencje w tej branży mogą być naprawdę poważne…


Kornelia Trytko



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl