- Ten rozkład to z sufitu wzięli – denerwuje się Wiesława Przybylska, mieszkanka Psiego Pola. - Czasami jadą wszystkie naraz, ale wtedy gdy stoi cały przystanek ludzi, to nie jedzie żaden!
To jest jedna z niewielu cenzuralnych wypowiedzi jakie można usłyszeć na przystankach przy ulicach Litewskiej, Żmudzkiej czy Kiełczowskiej. Mieszkańców tego rejonu Wrocławia do pasji doprowadziły ostatnie zmiany w kursowaniu autobusów, które według urzędników miały usprawnić dojazd do centrum miasta.
- Wyrzucili z rozkładu linii N połączenia, którymi jeżdżę najczęściej – dodaje Marta Rusek. - Co prawda dołożyli zwykłych 131, ale jednocześnie skrócili trasę. A przecież płacę za przejazdówkę na linie pospieszne, więc dlaczego mam telepać się wolniejszym autobusem?
Skrócenie linii 131 jest w istocie przywróceniem na starą trasę. Przez wiele miesięcy autobusy dojeżdżały do placu Dominikańskiego, teraz dojeżdżają tylko do ronda Reagana.
- Dla osób, które do tej pory korzystały z tych połączeń, to nie stanowi większej różnicy – zapewnia Paweł Czuma, dyrektor biura prasowego wrocławskiego magistratu. - Na starą trasę zostały przywrócone 131 i 141, które dojeżdżają teraz do węzła przesiadkowego na rondzie Reagana. Tam bez problemu można się przesiąść na tramwaj i podróżować dalej.
- Teraz jest gorzej – mówi Marta Rusek. - Muszę dojechać na plac Grunwaldzki, przesiąść się w tramwaj na plac Dominikański i dopiero tam złapać autobus, który zawiezie mnie do pracy na południe Wrocławia. Nie ma co liczyć na linię D, która i tak nie dowiezie mnie z powrotem z Krzyków blisko domu, a na dodatek wypada z trasy co chwilę jakieś połączenie.
Urzędnicy chwalą się za to większą liczbą połączeń tramwajowych.
- Tramwaje będą docelowo podstawowym środkiem komunikacji – tłumaczy Paweł Czuma. - Autobusy będą w zasadzie tylko dowozić mieszkańców do centrów przesiadkowych na placach Grunwaldzkim, Jana Pawła II, Powstańców Wielkopolskich i w pobliżu Dworca Głównego PKP.
Tramwaje już teraz częściej kursują, mają mieć niedługo tzw. zieloną falę, będzie też usprawniona dystrybucja biletów czasowych i okresowych.
Pociąg, czyli... tajemnica
Zawiedzeni decyzjami urzędników mieszkańcy Psiego Pola próbują więc dotrzeć do centrum w inny sposób. Dość wygodnym, a przede wszystkim ekspresowym sposobem jest dojazd pociągiem. Choć tu też nie brakuje problemów.
- Pracuję na ulicy Łokietka, kiedyś dojazd autobusem trwał niecałą godzinę – opowiada Daniel Gmiterek. - Niechcąco odkryłem, że można dojechać pociągiem ze stacji Psie Pole - po 8 minutach wysiadam na Nadodrzu i w kilka minut jestem w pracy.
Rozwiązanie jest idealne – wystarczy do miejskiej przejazdówki dokupić znaczek za 16 złotych. Można jeździć wtedy autobusami, tramwajami i pociągami. Problem jednak w tym, że PKP nie dosyć, że nie informuje o tym udogodnieniu, to jeszcze wprowadza w błąd.
- O tym rozwiązaniu powiedział mi kolega – mówi Daniel Gmiterek. - Spytałem o znaczek w kasie na dworcu, pani powiedziała, że czegoś takiego nie ma i oferowała mi bilet miesięczny za niecałe 100 złotych. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że znaczek za 16 złotych można kupić tylko w jednym, małym punkcie koło Dworca Głównego.
Wrocław reklamuje się jako miasto spotkań. Warto może pomyśleć o tej części mieszkańców, którzy na wiele spotkań się spóźnią albo nie zdążą.