Julia Pitera, która zajmuje się w rządzie Donalda Tuska zapobieganiem nieprawidłowościom w instytucjach publicznych przez kilka tygodni twierdziła, że wykryła na Dolnym Śląsku aferę. W piśmie skierowanym do marszałka województwa domagała się skontrolowania działalności Katarzyny Kiek. Oskarżała ją o to, że jednocześnie wnioskowała i przyznawała dotacje z Unii Europejskiej dla fundacji Wałbrzych 2000. Wnioskowała wtedy, gdy była prezesem fundacji, a przyznawała, gdy została wicedyrektor DWUP. Problem, według Julii Pitery, polegał na tym, że przez kilka miesięcy Katarzyna Kiek pełniła jednocześnie obie funkcje – prezesa fundacji i wicedyrektora w urzędzie.
- Kontrola się zakończyła, nie stwierdziliśmy naruszenia prawa – mówi Dariusz Kowalczyk, sekretarz Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego. - Pani Kiek była wyłączona z procedur przyznawania dotacji dla fundacji Wałbrzych 2000.
Katarzyna Kiek od początku całej tej sprawy twierdziła, że nie łączyła stanowisk, co sugerowała Julia Pitera.
- Spodziewałam się właśnie takich wniosków, do jakich doszła komisja – dodaje Katarzyna Kiek.
Zaskakująco zabrzmiała jednak informacja o tym, że Katarzyna Kiek nie pełni już funkcji wicedyrektora w Dolnośląskim Urzędzie Pracy we Wrocławiu. Obecnie pracuje na podobnym stanowisku w... Wałbrzychu.
- Zmiana mojego miejsca pracy nie ma związku z całą ta aferą – zapewnia Katarzyna Kiek.. - Mój powrót do Wałbrzycha był planowany. Nie wiem jak długo będę pracowała na tym stanowisku.