- Myślenie urzędników jest niestety błędne – tłumaczy dr Włodzimierz Kita. - Ja rozumiem, że chcą, żeby park wyglądał ładnie i estetycznie, ale grabienie prowadzi do sterylizacji całego obszaru.
Według dr Kity uschnięte liście są nie mniej ważne, niż te zielone, które odżywiają rośliny w lecie. Na jesień, po odpadnięciu od drzew, rozkładają się w podłożu a mikroelementy przenikają do gleby. Jest to naturalny cykl odzyskiwania ważnych dla roślin substancji. Grabiąc liście przerywa się naturalny obieg i zaburza równowagę. Wrocławscy urzędnicy są nieugięci.
- W tym roku też będziemy grabić w Szczytnickim – mówi Anna Mularczyk, zastępca dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej. - W sumie zbieramy liście dwa razy w roku – na jesień i na wiosnę. Tej jesieni chcemy zebrać większość.
Interwencje przyrodników odniosły nikły skutek. Ze 100 hektarów Parku Szczytnickiego liście będą sprzątane aż z połowy jego obszaru.
- Zamiatamy przede wszystkim ścieżki i polany – dodaje Anna Mularczyk. - Znamy opinie przyrodników – zostawiamy liście pod krzewami i w ekologicznych niszach.
- Tak naprawdę ważny jest niemal każdy listek – ripostuje dr Kita. - Parki są tworzone przez człowieka, a to oznacza, że mają delikatną strukturę – bardziej narażoną na rozregulowanie niż np. powstające naturalnie lasy.
Według przyrodników sterylizacja wrocławskich parków to proces trwający dopiero od około 10 lat. Obecnie coraz więcej firm sprzątających tereny zielone walczy w przetargach – chcą pokazać, że są sprawne i potrafią wyczyścić park "na błysk".
- Przez to grabienie Park Szczytnicki, z jego potężnymi drzewami, może w końcu zniknąć – przestrzega dr Kita. - Sterylizacja gleby oznacza zmasowany atak chorób i grzybów atakujących drzewa.
Grzyby atakują
Na negatywne efekty nie trzeba czekać. W parku mamy już epidemię tzw. grzyba mikroskopowego, który degeneruje unikatowe drzewa – katalpy. Faktem jest nagły wysyp flagowca olbrzymiego, huby rosnącej przy podstawie pnia. W tym przypadku problem jest wyjątkowy – flagowiec jest pod ochroną, więc obrywanie go z drzew, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się zarodników, jest zakazane. Atakuje także inny grzyb – żółciak siarkowy, który niszczy głównie dęby i topole.
- Tak naprawdę nie wiadomo w jakim stopniu drzewa w Parku Szczytnickim są już zainfekowane – dodaje dr Kita. - Przez większość czasu grzyby rozwijają się wewnątrz pnia, kapelusze hub wychodzą na zewnątrz dopiero wtedy, gdy drzewo jest w środku spróchniałe.
Testem na kondycje Parku Szczytnickiego będzie najbliższa wichura. Pierwsze padną drzewa zakażone grzybem. Miejmy nadzieje, że nie wszystkie.