Sprawa ciągnie się od 2004 roku. Firma Redeco budowała wtedy Centrum Tenisowe przy ul. Hallera. Na terenie przeznaczonym pod inwestycję rosło 12 drzew. Po oględzinach przez przedstawiciela urzędu miasta uzgodniono, że dwa z nich mogą zostać przesadzone, natomiast pozostałe 10 należy wyciąć. Firma dostosowała się do tych uzgodnień z jednym wyjątkiem.
– Chodzi o największe z drzew przeznaczonych do wycięcia, a mianowicie okazały i zdrowy klon – tłumaczy Mirosław Gorczyca, prezes zarządu Redeco. – Pani urzędnik stwierdziła, że z doświadczenia wie, że drzewo może się nie przyjąć w innym miejscu.
Za wycięcie klonu, firma miała zapłacić miastu 43 tys. zł. Jej przedstawiciele postanowili jednak nie zastosować się do decyzji urzędników i zamiast wyciąć klon, przesadzili go.
– Drzewo było zdrowe i okazałe – mówi Gorczyca. – W nowym miejscu dobrze się przyjęło, dlatego próbowaliśmy nakłonić urzędników do zmiany decyzji i zdjęcia z nas obowiązku uiszczenia opłaty.
Działania okazały się bezskuteczne. Po 5 latach wymiany korespondencji z urzędem, prezes Redeco dowiedział się o wszczęciu procedury egzekucyjnej na kwotę ponad 73 tys. zł. Do podstawowej opłaty za wycięcie drzewa doszły odsetki w wysokości 25 tys. zł i 4 tys. zł kosztów egzekucji. – Będziemy próbowali odzyskać te pieniądze, sprawą zajmują się już nasi prawnicy – deklaruje prezes Redeco.
Eleonora Wiśniewska, kierownik działu ochrony zieleni w wydziale środowiska i rolnictwa wrocławskiego magistratu jest mocno zdziwiona całym zamieszaniem. – Decyzja o wycięciu drzewa została wydana na podstawie uzgodnień z pełnomocnikiem firmy Redeco. Ze względu na wiek klonu uznano, że może nie przyjąć się w nowym miejscu. Przedstawiciele firmy decyzję zaakceptowali – wskazuje. – Co więcej, przysługiwał im czternastodniowy termin na odwołanie się od decyzji, z którego nie skorzystali. Nie rozumiem zatem, dlaczego firma występuje teraz w charakterze pokrzywdzonego.
Zapytaliśmy prezesa Redeco, dlaczego od razu nie odwołał się od decyzji urzędników. – Procedury odwoławcze zwykle trwają długo, a my obawialiśmy się, że przez to opóźni się termin rozpoczęcia naszej inwestycji – mówi Mirosław Gorczyca. – Decydując się na przesadzenie drzewa wierzyliśmy, że taka inicjatywa, choć przyznajemy, że częściowo niezgodna z wydaną decyzją, spotka się z przychylnością urzędu.
– Oczywiście doceniamy inicjatywę uratowania drzewa, ale firma nie zastosowała się do wydanej decyzji z pełną świadomością ewentualnych konsekwencji – odpowiada Eleonora Wiśniewska. – Wydaje mi się, że teraz jest już zdecydowanie za późno na podejmowanie prób jej zmiany.