Panią Marlenie denerwują tymczasowe znaki i sygnalizatory drogowe, które są ustawiane na chodnikach. Nie opłaca się ich wkopywać w podłoże, czy przytwierdzać na stałe. Zwykle stoją kilka tygodni, później są zabierane, albo zmieniane. Problem w tym, że tymczasowe znaki wyglądają jakby je ktoś przygniótł stosem betonowych odłamków.
- Zobacz pan, jak to wygląda – irytuje się pani Marlena pokazując chodniki przy ulicy Krupniczej. - Beton połamany, kruszy się, wystają druty... Dbamy o kamienice, układamy nowe chodniki, a tu takie paskudztwo zalega przez kilka miesięcy.
Problem tkwi nie tylko w estetycznym wyglądzie miasta. O prowizoryczne obciążniki znaków czy sygnalizatorów można się potknąć i zrobić sobie krzywdę.
- Byłam w Berlinie, tam też jest mnóstwo remontów, są też znaki tymczasowe, ale wszystko wygląda schludnie – dodaje kobieta.