Spotkanie organizują od kilku lat studenci czwartego roku resocjalizacji Uniwersytetu Wrocławskiego. – W październiku nasz prowadzący dr Adam Szecówka zapytał nas czy nie chcielibyśmy kontynuować tej tradycji, a my oczywiście się zgodziliśmy – opowiada Katarzyna Garlińska, współorganizatorka akcji. – Przygotowania trwały dwa miesiące. Dużo czasu zajęły nam wszelkie formalności. Musieliśmy wystąpić o zgodę do PKP, które później użyczyło nam miejsca i prądu. Dogadaliśmy się też z drukarnią, która wydrukowała kilkadziesiąt plakatów – opisuje przygotowania.
Informacje o spotkaniu zawisły na dworcach, w noclegowniach, jadłodajniach i łaźni na Ostrowie Tumskim, ale podziałała też poczta pantoflowa, skutkiem czego na wigilii zjawiła się setka potrzebujących. Dla bezdomnych w bocznym przejściu na perony ustawiono stoły, a czas umilił zespół Bethel, który charytatywnie zagrał koncert kolęd. Na spotkaniu obecny był także ksiądz, który poprowadził modlitwę, złożył wszystkim życzenia i połamał się ze zgromadzonymi opłatkiem. Jedzenie pochodziło z wrocławskich barów, które przyłączyły się do akcji, a było go naprawdę wiele. –Dostaliśmy masę pierogów, barszcz, łazanki, zupę z soczewicy, chleby, ciasta. Pomogły nam bary i restauracje m.in. Miś, Jacek i Agatka, Witaminka i Piwnica Świdnicka. Wigilia powstała dzięki ofiarności dobrych ludzi, którzy dawali, pożyczali i pomagali, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni – dziękuje Garlińska.
Rozmawiam z uczestnikami wigilii. W tle słyszę jak jeden z bezdomnych wspólnie z wokalistą śpiewa kolędę. Zadbana starsza pani w czerwonej czapce nie ma czasu na opowieści – szuka syna, z którym tu przyszła. Podchodzę do innej kobiety – Jestem bardzo mile zaskoczona tą akcją. Zjadłam już pierogi z kapustą i grzybami, teraz dostałam jeszcze makaron. Wszystko smaczne, bardzo dobrze przyrządzone – zachwala pani Monika. Stojący nieopodal pan Bronisław opowiada: – Przypadkowo tu trafiłem, powiedział mi kolega, z którym mieszkamy razem na działkach. Tam jest zimno, nie ma nawet czym zapalić, a tu dostałem gorące pierogi potem podszedłem jeszcze po barszczyk, niestety na ciacho już się nie załapałem. Wspaniały pomysł z tą wigilią, jak Boga kocham, dziękuję – kończy nie potrafiąc ukryć wzruszenia.
Obok dwaj starsi bezdomni składają sobie życzenia, w pewnym momencie po policzkach spływają im łzy. Na koniec rozmawiam z trójką mężczyzn. To mieszkańcy dworca, o wigilii dowiedzieli się z rozklejonych tam plakatów. Są oni już od sześciu lat stałymi bywalcami wigilii. Na koniec jeden z bezdomnych wręcza mi opłatek i życzy szczęścia, rozstajemy się. Po drodze mijam jeszcze wychodzącego Pana Bronka. Jest uśmiechnięty w ręku trzyma kawałek ciasta.