W 2010 rok wrocławianie weszli spokojniej niż to bywało w poprzednich latach. Biuro Promocji Miasta zrezygnowało z wyścigu kto zgromadzi pod sceną najwięcej osób i postawiło na kameralność. Na obchody przeznaczono tym razem jedynie trzysta tysięcy złotych za co udało się zorganizować koncert zaledwie dwóch wrocławskich zespołów - Optymistic i Lady Perfect.
Dla żądnych sylwestrowych igrzysk zapowiedziano jednak rekompensatę w postaci „ognistego pejzażu sztucznych ogni”. Fajerwerki odpalane na dystansie dwóch kilometrów miały być widoczne z daleka, a z głośników popłynąć miała muzyka słyszalna na całym starym mieście. Miało być pięknie, a jak wyszło wrocławianie mogli się sami (nie)przekonać.
Internet zawrzał. Słowo „kompromitacja” pojawiało się wyjątkowo często, a niektórzy myśląc o wydanych pieniądzach wręcz zarzucali organizatorom niegospodarność. Pojawiły się też zwyczajne głosy zawodu – Specjalnie poszedłem ze znajomymi na pobliską górkę popatrzeć na zapowiadane fajerwerki, ale nie było ich w ogóle widać. Jakiś taki smutny był ten sylwester w porównaniu do poprzednich lat – skarżył się użytkownik na jednym z wrocławskich forów.
Szumnie zapowiadane fajerwerki były właściwe widoczne tylko z nabrzeża Odry i pokazu nie mogło oglądać nawet około dwóch tysięcy osób zgromadzonych na rynku. Największą wpadką były jednak życzenia od prezydenta Rafała Dutkiewicza. Za lekceważące można było uznać, że zaledwie kilka słów do zgromadzonych popłynęło z taśmy. Można zrozumieć, a nawet przyklasnąć decyzji o rezygnacji z wyrzucania milionów na kilkugodzinny koncert popowych gwiazd. Jednak nawet pamiętając o mniejszych funduszach, wrocławianie mają prawo czuć się zawiedzeni.