Czworo polskich turystów, których lawiny błotne odcięły od świata w czasie pobytu na Machu Picchu, zostało już ewakuowanych przez peruwiańską armię. W starożytnym inkaskim mieście może być jednak jeszcze jeden Polak. Ewakuacja została wznowiona w piątek - na Machu Picchu jest jeszcze uwięzionych około 800 turystów.
- Nasi rodacy w czwartek ok. godz. 20.30 czasu polskiego zostali ewakuowani przez peruwiańskie helikoptery wojskowe w bezpieczne miejsce do miejscowości Cusco. Dzięki interwencji na miejscu polskiego konsula, Polacy dostali pomoc finansową oraz żywność i leki - powiedział rzecznik Ministerstwa Spraw
Rzecznik MSZ zapewnił, że rodziny osób uwięzionych na Machu Picchu były na bieżąco informowane przez pracowników resortu o stanie swoich bliskich.
Tymczasem na stronach internetowych dwójki Polaków pojawiły się dramatyczne apele o pomoc:
"Każdy, kto może, niech dzwoni do ambasady ze wsparciem dla nas. Nikt się nie interesuje naszą sytuacją, nie ma możliwości wydostania się stąd inaczej niż helikopterem, a nasz konsul nie potrafi nam pomóc"
"2000 osób jest uwięzionych w miejscowości, którą można przejść w poprzek w 10-15 minut. Większość czasu nie ma prądu, skończyły się zapasy gazu. W bankomatach nie ma pieniędzy, choć każdy się łudzi... Właśnie przygotowują ciepłe posiłki na torach: 3 garnki dla 2000 osób...".
W czwartek udało się ewakuować z Machu Picchu 1 414 turystów, którzy byli uwięzieni w tym historycznym mieście-warowni Inków i jego okolicach na wysokości 2100-2500 metrów n.p.m. wskutek ulewnych deszczów. Wody górskiej rzeki Urubamby wylały i spowodowały lawiny błotne, które uszkodziły wysokogórską linię kolejową i linię elektryczną.