- Wjeżdżając na swoją ulicę, czuję się jak narciarz w slalomie gigancie - komentuje stan swojej ulicy pan Adrian, który mieszka przy Kromera. - Nie dość, że muszę lawirować między zaspami śniegu, źle zaparkowanymi samochodami, które nie mogą dobrze stanąć z powodu lodu na miejscach postojowych i dziurami w jezdni. Nie ma dnia, żebym nie wpadł w jakąś. Na szczęście podwozia jeszcze nie zostawiłem, ale niestety jest to tylko kwestia czasu.
Wiosna pojawia się w mieście nie tylko z przebiśniegami, lecz również z dziurami w jezdni, które odkrywa topniejący śnieg czy lód. Czy miasto ma zamiar coś zrobić z tym problemem?
- Doraźnie dziury łatamy tam, gdzie stwarzają zagrożenie bezpieczeństwu kierowców i w ruchu - mówi Ewa Mazur z Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta. - Żeby skutecznie załatać dziurę, temperatura musi mieć minimum plus pięć stopni - dodaje.
W 2008 roku na naprawę ulic i chodników po zimie miasto wydało 30 mln zł, w ubiegłym - 28 mln zł.