Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Zdewastowany na zlecenie prezesa

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
- Przyszli w nocy, chwycili za narzędzia i rozebrali nam podjazd dla niepełnosprawnych - Bogusława Malarczyk, zastępca kierownika przychodni Pulsantis, do dzisiaj nie może uwierzyć w to, co się stało. Pacjenci muszą teraz korzystać z prowizorycznej platformy wypożyczonej od firmy budowlanej.

- Fatalnie się wchodzi, kule mi grzęzną w tej kratce – denerwuje się pani Joanna, pacjentka przychodni przy ul. Ostrowskiego. – Dojść do niego też trudno, trzeba się przy ścianie przeciskać. A przecież tu był normalny podjazd. Komu on przeszkadzał?

Bogusława Malarczyk, zastępca kierownika przychodni Pulsantis, bezradnie rozkłada ręce. – Robimy co w naszej mocy, żeby ułatwić życie pacjentom. Podjazd wypożyczyliśmy, płacimy za niego 40 zł dziennie. Ale to oczywiście rozwiązanie tymczasowe.

Co się stało z dotychczasowym podjazdem dla niepełnosprawnych? To mają wyjaśnić porozlepiane w przychodni ulotki. Czytamy na nich: „Podjazd dla niepełnosprawnych został zdewastowany na zlecenie Prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Skwerek.” Dalej jest adres i numer telefonu. – Musieliśmy je porozlepiać, bo pacjenci przychodzili do nas i pukali się w czoło. „Czyście rozum postradali?” – pytali. No to ich informujemy, że to nie nasza wina – wyjaśnia Malarczyk.

Zdemontowanie podjazdu to kolejny etap konfliktu, jaki od kilku lat toczy się między przychodnią, a zarządem spółdzielni mieszkaniowej, administrującej sąsiednim budynkiem mieszkalnym.

Kiedyś oba obiekty należały do zakładów Elwro. Później zakład zaczął się pozbywać nieruchomości, a działki pod budynkami wydzielono. Na nieszczęście dla przychodni, granica działki przebiega niemal równo z jej ścianami. Pas terenu między przychodnią, a budynkiem mieszkalnym, prawie w całości należy do tego drugiego.

Przez wiele lat stosunki między zarządami obu budynków układały się dobrze, dlatego wejście do przychodni, jeszcze w latach 90-tyvh, rozbudowano o podjazd dla niepełnosprawnych, który znalazł się na terenie spółdzielni mieszkaniowej. Nikomu to wtedy nie przeszkadzało.

- Problemy ze spółdzielnią zaczęły się około 4 lata temu, wraz z pojawieniem się nowego prezesa – mówi Bogusława Malarczyk. - Najpierw prezes kazała postawić pachołki od strony ul. Ostrowskiego, które uniemożliwiały wjazd karetek pod przychodnię. Karetki zaczęły podjeżdżać od strony ul. Klecińskiej, ale i tam w krótkim czasie pojawił się szlaban, który im to uniemożliwił. Pani prezes twierdziła podobno, że zagrażają one bawiącym się przy budynku dzieciom. Mówię podobno, bo od dłuższego czasu nie można się z nią skontaktować.

My też kilkakrotnie próbowaliśmy porozmawiać z prezes spółdzielni Skarbek, Justyną Wójcik. Usłyszeliśmy tylko, że „właśnie wyszła” i „umówienie spotkania jest raczej niemożliwe”.

Konflikt zaostrzył się w listopadzie 2009 roku. Jak wynika z relacji pracowników przychodni, prezes spółdzielni zleciła wtedy wymianę kostki wokół budynku.

- Poprosiliśmy ją o zezwolenie na to, aby przy okazji poprawić estetykę wejścia do przychodni i wyremontować podjazd – mówi Malarczyk. - I wtedy zaczęła się cała seria dziwnych zdarzeń. W nocy 24 listopada, nasz portier zauważył, że ktoś demontuje stojaki na rowery, będące naszą własnością. Wiele wskazywało na to, że zostało to zrobione na wniosek spółdzielni. Złożyliśmy zawiadomienie na policję.

Jakiś czas późnie, też w nocy, dostałam telefon, że ekipa remontowa rozbiera nasz podjazd dla niepełnosprawnych. Przyjechała policja, a robotnicy mówią, że to z polecenia właściciela terenu. A nas nikt nawet o tym nie poinformował, nie uprzedził.

W przychodni rozkładają ręce. - To prawda, że prezes to wszystko robi na swoim terenie, ale tym samym naraża zdrowie i życie naszych pacjentów – mówi Malarczyk i wskazuje, że wysłali już wiele pism na policję, do prokuratury i władz miasta, ale do tej pory nikt nie zdołał pomóc w rozwiązaniu konfliktu.

Ostatnio jednak sprawą zainteresował się Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. W miniony poniedziałek, jego przedstawiciele pojawili się w przychodni, aby zapoznać się ze sprawą i stwierdzić, czy rozebranie podjazdu było zgodne z prawem.

Na spotkaniu pojawił się również miejski radny Jan Chmielewski, wiceprzewodniczący Komisji Rodziny, Zdrowia i Spraw Socjalnych. – Trudno mi zrozumieć działania spółdzielni, bo przecież ten podjazd był tu od wielu lat i nikomu nie przeszkadzał – mówi. – Jeśli chodzi o życie i zdrowie pacjentów, to ocena takiej sytuacji jest dla mnie jednoznaczna.

Radny zapowiada również, że w tej sprawie zostanie wysłane pismo do Rafała Dutkiewicza. – Chcielibyśmy, aby prezydent nadzorował to, co w tej sprawie zrobi zarządca terenu przychodni, czyli Zarząd Zasobu Komunalnego.

- Jako przedstawiciele gminy, chcielibyśmy być mediatorem w tym sporze, ale niestety, ze strony spółdzielni nie ma żadnej woli porozumienia – wskazuje Agnieszka Korzeniowska, rzecznik ZZK. – Moglibyśmy wymienić się fragmentem terenu, albo znaleźć inne, korzystne dla obu stron rozwiązanie, ale do tego potrzeba chociaż odrobiny dobrej woli.

Prezes spółdzielni na poniedziałkowym spotkaniu nie było. Pojawili się tylko jej pełnomocnicy.

Przedstawiciele przychodni i gminy próbują szukać pokojowych form zażegnania sporu, ale nie wykluczają, że w końcu skierują sprawę do sądu. Liczą również, że mieszkańcy bloku przy ul. Ostrowskiego wpłyną na zarząd spółdzielni, aby wykazał chęć rozwiązania uciążliwej dla wszystkich sytuacji. – To przecież w większości nasi pacjenci – mówi Bogusława Malarczyk.


Kornelia Trytko



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 26 kwietnia 2024
Imieniny
Marii, Marzeny, Ryszarda

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl