Przypomnijmy, że w środę policjantom udało się złapać podejrzanego, który od razu został aresztowany, a następnie przesłuchany w prokuraturze. Podczas zatrzymania Krzysztofa T. nie obyło się bez pościgu i strzałów ostrzegawczych. Poszukiwany listem gończym i europejskim nakazem aresztowania (podejrzewano m.in., że T. ukrywa się w Hiszpanii) sprawca uciekał i nie reagował na polecenia do zatrzymania się.
W czwartek T. oficjalnie odczytano zarzut zabójstwa, natomiast w piątek prokuratura wystosowała do sądu wniosek o trzymiesięczny areszt dla sprawcy. Wcześniej były rajdowiec automatycznie w związku z europejskim nakazem aresztowania i listem gończym trafił do aresztu na 14 dni.
- W czasie ponad dwugodzinnego przesłuchania Krzysztof T. tłumaczył, że uciekł z miejsca zdarzenia, bo wpadł w panikę. Ukrywał się, bo jego zdaniem media w złym świetle przedstawiały jego osobę, jako zabójcę – przekazuje Małgorzata Klaus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
- T. nie przyznaje się też do zabójstwa. Zeznał, że po wyjściu z samochodu trzymał w ręku szpikulec do cięcia papieru, na który nadział się taksówkarz – dodaje Małgorzata Klaus.
Z jego zeznań wynika więc, że przyznaje się on do nieumyślnego spowodowania śmierci, ale nie do zabójstwa.
Prawie trzy miesiące temu były rajdowiec śmiertelnie ugodził mężczyznę na skrzyżowaniu Hallera i Powstańców Śl. Wtedy na światłach doszło do kłótni między kierowcami dwóch samochodów – volkswagena busa (jechała w nim córka sprawcy) i skody. Po chwili nadjechał też mercedes, z którego T. miał wysiąść i ugodzić właściciela skody w plecy. Zaraz po tym mercedes i volkswagen bus odjechały z miejsca zdarzenia. Podróżująca w skodzie kobieta wezwała pomoc, ale ofiara zmarła na miejscu.