9 kwietnia jest ostatnim dniem Dworca Głównego, jaki wszyscy znamy. Zniknęła już większość sklepików i barów, ostatnie zostaną zamknięte o godz. 19. – Pewnie, że przykro. Handluję tu już ponad 10 lat – mówi pani Dorota, właścicielka stoiska z bielizną przy wejściu od ul. Suchej. – Teraz nie wiem, co ze mną będzie. Do kontenerów się nie przeniosę, bo mnie nie stać. Chyba trzeba będzie szukać nowego zajęcia.
W podobnym tonie wypowiada się właścicielka otwartej jeszcze budki z kebabami i knyszami. – Zwijam interes. Utrzymywanie go obok dworca tymczasowego mi się nie opłaca.
Chociaż handlowcom jest przykro, przyznają, że remont jest konieczny. Twierdzi tak również Janusz Gębiak, pracujący w dworcowej przechowalni bagażu. – Bardzo dobrze mi tu było, ale dworzec po remoncie będzie naprawdę piękny. Widziałem projekty – mówi. – Jakoś się dwa lata przemęczymy, a późnej będzie jeszcze lepiej.
Na dworcu widać było dzisiaj mnóstwo wrocławian, którzy z nostalgią przechadzali się po opustoszałym holu. – Chociaż często narzekałem na bród i smród, to jednak lubiłem to miejsce – mówi Andrzej Kornacki. – Najlepsze w mieście knysze, kino i przede wszystkim niepowtarzalny klimat. Wszystko odchodzi do przeszłości.
O zmianach podróżni dowiadują się z plakatów informujących o dworcu tymczasowym i ulotek, rozdawanych przez pracowników PKP.
W tym samym czasie, przy ulicy Suchej, trwają ostatnie prace na „nowym” Dworcu Głównym. Znajdą się tam kasy biletowe, toalety, biura PKP i komisariat policji. Obok stanie 37 kontenerów ze sklepami, barami i innymi punktami usługowymi.
Dworzec tymczasowy będzie służył podróżnym przez dwa lata. Tyle potrwa remont Dworca Głównego, który pochłonie ponad 324 mln zł.