Jadwiga Fidorska jest już na emeryturze. Jeszcze kilka lat temu prowadziła kwiaciarnię pod przejściem na pl. Jana Pawła II. Kiedy dzieci założyły własne rodziny, musiała zająć się czymś innym. Zaczęła pomagać ludziom.
- Raz w tygodniu wsiadam na rower i jeżdżę po barach, klubach, restauracjach i zbieram od nich nakrętki po napojach. Później trzymam je w piwnicy, ale kiedy mi się nazbiera wywożę je do Myślenic, pod Krakowem. Tylko tam skupują je ode mnie za złotówkę za kilogram.- pani Jadwiga z wielkim uśmiechem na twarzy opowiada o swoim zaangażowaniu.
Po co jej te pieniądze? Nie jej! Najpierw pomogła choremu chłopcu z Gdańska. Zebrała prawie cztery tysiące złotych na jego rehabilitację. Teraz postanowiła pomóc dzieciakom z Kliniki Onkologii i Hematologii Dziecięcej, które potrzebują nowej siedziby, bo obecny budynek się wali.
Każdy, kto chce pomóc pani Jadwidze w zbieraniu nakrętek proszony jest o kontakt z redakcją.