- Wypompowujemy jeszcze wodę z piwnicy szkoły podstawowej nr 21 i usuwamy obwarowania – mówi napotkany strażak – ale tak poza tym to powoli się zwijamy.
Okazuje się, że woda zeszła przede wszystkim do kanalizacji, a jej wypompowywanie miało jedynie charakter pomocniczy.
Mieszkańcy osiedla powoli wracają do normalnego życia. Chodzą na zakupy, jeżdżą na rowerach i wyprowadzają psy na spacer. Niektórzy wciąż zatrzymują się czasem, by spojrzeć na ulice, których jeszcze kilkanaście godzin nie było widać spod wody. Toczą się rozmowy, już dużo spokojniejsze niż w sobotę.
- Nie miałem prądu ponad dobę. Ani telewizji, ani telefonu…Dobrze, że w mieszkaniu jest radio, to mogłem posłuchać jakichś informacji – mówi jeden z mieszkańców – Na szczęście nasz blok jest wyżej niż inne i tylko trochę podmyło mi piwnicę.
Wszyscy są zgodni, że w 1997 roku było dużo gorzej. Złe doświadczenia sprawiały, że nikt w ten weekend nie spał tu dobrze. Na szczęście sytuacja się nie powtórzyła. Na ulicach pobrzmiewa zadowolenie, że woda zeszła tak szybko i nie zostawiła po sobie strasznego bałaganu. Ale przecież każdy by wolał, by to nie wydarzyło się wcale.
- Te bloki nigdy nie powinny tu powstać. Przecież tu jeszcze w 82 r. był staw! – obrusza się nasz rozmówca.
Mieszkańcy Kozanowa mają świadomość, że ich osiedle to teren zalewowy. Mają też resztki nadziei, że ktoś w końcu uczyni je bezpieczniejszym.