- Nie będę ukrywał, spadł mi kamień z serca – cieszy się Michał Janicki, który w urzędzie miasta odpowiedzialny jest za przygotowania do Euro 2012. Po tym jak Urząd Zamówień Publicznych zakwestionował „wybór z ręki” nowego wykonawcy wrocławskiego stadionu, mistrzostwa we Wrocławiu stanęły pod znakiem zapytania.
Według urzędników z UZP miasto złamało prawo nie ogłaszając nowego przetargu. Na nic zdały się tłumaczenia, że nie było na to czasu, nowy przetarg oznaczałby opóźnienia, które pogrzebałyby organizację meczów mistrzostw Europy w stolicy Dolnego Śląska.
Sprawa trafiła do Krajowej Izby Odwoławczej przy UZP i to ona miała podjąć ostateczną decyzję. Było gorąco. Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, choć jest od tygodnia na urlopie nie mógł skupić się na odpoczynku. - Nie przerwał urlopu, ale był z nami w ciągłym kontakcie – przekonuje Maciej Bluj, wiceprezydent miasta.
W końcu KIO zadecydowała: Wrocław postąpił słusznie. W żaden inny sposób nie mógł dokończyć zadania.
Co więcej, od tej decyzji nie ma już odwołania, według przepisów jest wiążąca dla prezesa UZP. Oznacza to, że Max Bogl może bez żadnych przeszkód kontynuować pracę przy budowie stadionu. - Dzwoniłem do prezydenta, w jego głosie słychać było ulgę – mówił Bluj po decyzji KIO.
- Za rok o tej porze będzie można już korzystać ze stadionu, już przygotowujemy się do imprez otwarcia – cieszył się Sławomir Wojtas, prezes spółki Wrocław 2012. - Na pewno zagramy jakiś mecz międzynarodowy. Śląsk kontra znana światowa drużyna – zdradza prezes.