Zdjęcia kręcona są na Moście Grunwaldzkim w centrum miasta i potrwają do poniedziałku. Na ten czas most został zamknięty.
- Robimy dwie sceny - pierwsza to scena euforii po podpisaniu Porozumień Sierpniowych, a druga - to bitwa z ZOMO - powiedział w sobotę Błażej Przygodzki z MediaBrigade.
W zdjęciach uczestniczy prawie 2 tysiące statystów.
- Wczoraj chodziłam z płócienną torbą z której wystawał koper, podobno w tamtych czasach to była bardzo unikalna przyprawa - mówi Jenna Malicka, statystka i wrocławska studentka. - Chodziliśmy tam i z powrotem, trochę nudno i zimno. Dzisiaj natomiast strzelali do nas zomowcy z armatek, fajnie, choć zdjęcia się przedłużyły do 19. Krzyczeliśmy Jebać ZOMO, jebać ZOMO, jebać, jebać nic się nie bać! ... Niezłe czasy wtedy były, znam je z opowieści ojca.
"Złodzieje" z Solidarności
ZA kilka dni filmowcy przeniosą się z planem zdjęciowym do zajezdni tramwajowej na ul. Grabiszyńską, gdzie będą kręcone kolejne sceny. Zdjęcia potrwają do grudnia.
Fabuła filmu oparta jest na autentycznych wydarzeniach, które rozegrały się 10 dni przed wprowadzeniem 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego. Wówczas trójka młodych działaczy dolnośląskiej Solidarności wypłaciła z wrocławskiego banku związkowe pieniądze - 80 mln zł. Zrobili to w ostatnim momencie, ponieważ 13 grudnia 1981 r. konto zostało zablokowane przez władze.
HISTORIA: "Złodzieje" z Solidarności, cz.I Przeczytaj tylko u nas!
Pieniądze zostały ukryte u ks. kard. Henryka Gulbinowicza, ówczesnego metropolity wrocławskiego, w prywatnych pokojach Pałacu Biskupiego. Gotówka po wprowadzeniu stanu wojennego pomogła m.in. w budowaniu wrocławskiego podziemia.
Jak opowiadał dziennikarzom jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć Krzystek, podobieństwo do rzeczywistych osób i zdarzeń w filmie będzie łatwo rozpoznawalne. - Chcielibyśmy oddać stan ducha, psychiki, stosunek do rzeczywistości tych młodych wówczas ludzi - mówił reżyser.
Dodał, że chciałby, aby sceny filmu pokazały, dlaczego ci ludzie zrobili to i jakie to miało znaczenie dla podziemia solidarnościowego.
- Ta historia jest niezwykle ciekawa, jest inna niż nasze dotychczasowe myślenie o stanie wojennym jako totalnej klęsce, jaka spotkała Solidarność. To nie znaczy, że było w tym coś radosnego, tylko był w tym element podniesienia głowy, pokazania, że potrafimy oddać cios - mówił Krzystek.
Kardynał Gulbinowicz, który jest jednym z bohaterów filmu, tak wspominał tamten czas: "w życiu jest bardzo dużo niespodzianek i myślę, że dla systemu komunistycznego wielką niespodzianką była Solidarność, która w tym roku święci swoje 30-lecie. Ja dobrze znałem panów, którzy wtedy do mnie przyjechali z pieniędzmi, więc pomyślałem, że nie trzeba się bać, bo przyjechali przyjaciele. Ale to trwało tylko przez moment. Kiedy powiedzieli, z czym przyjechali i jaka to jest kolosalna suma, to...(...) Największym niebezpieczeństwem była pani, która fotografowała wszystkich, którzy wchodzili do rezydencji. Na szczęście była wówczas szarówka, ale do tej pory nie wiem, czy zrobiła im zdjęcie" - mówił kardynał.
Film ma mieć wartką, wciągającą akcję w gatunku komedii kryminalnej. Według drugiego z bohaterów filmu, legendarnego działacza dolnośląskiej Solidarności Władysława Frasyniuka, to dobrze, że nie będzie to "posągowa historia" związku. "Posągowa historia nie interesuje młodzieży. Jeśli zrobimy posągowy film, to - moim zdaniem - legenda Solidarności w Polsce nie zaistnieje - mówił Frasyniuk.
Dodał, że chciałby, aby to był film z przymrużeniem oka, film o młodych ludziach, którzy robią wielkie rzeczy, ale nie myślą o tym. - Żyją dniem codziennym, są młodzi, mają temperament, podobają im się kobiety i mają fantastycznego i mądrego księdza - mówił były opozycjonista.
Oprócz postaci Frasyniuka i kardynała Gulbinowicza w filmie pojawią się również m.in. postaci nawiązujące do obecnego posła PO Stanisława Huskowskiego oraz byłych opozycjonistów Piotra Bednarza i Józefa Piniora.
NIE PRZECZYTAŁEŚ W GAZECIE, PRZECZYTAJ W INTERNECIE Tygodnik Wrocławski nr 125