Od dziś, przez dwa tygodnie, ulicami Wrocławia w godzinach szczytu mieli maszerować zwolennicy legalizacji legalnej marihuany w Polsce. Nie dostali pozwolenia od władz miasta. Wrocławski Marsz Wyzwolenia Konopi to tylko jeden z kilku marszów organizowanych w dużych miastach naszego kraju. Organizatorzy chcieli zwrócić uwagę na problem legalizacji uprawy konopi indyjskiej i palenia jej liści, blokując zakorkowane ulice Wrocławia w godzinach szczytu. „My siedzimy w więzieniach - wy stoicie w korkach”, głosi ich hasło przewodnie – i nie wiadomo, czy to forma zemsty czy próba postawienia przypadkowych osób w sytuacji tymczasowego zamknięcia. Wydaje się, że właśnie uciążliwość tego przedsięwzięcia zadecydowała o jego ostatecznym zablokowaniu przez decydentów. Maszerującym udało się wstrzymać ruch tylko na 10 minut na ulicy Sądowej, gdzie kilkutysięczny tłum wymknął się spod kontroli policjantów.
- Myślę, że nauczycielom trudno jest uczyć i wychowywać taką młodzież. Człowiek, który w nic nie wierzy, nie ma zasad. Nic go nie hamuje przed zrobieniem czegoś złego czy nieodpowiedzialnego – komentowała starsza pani, obserwując rozkrzyczanych młodych ludzi.
Pikietujący, skandując „Sadzić, palić, zalegalizować!”, przemierzyli trasę od Hali Stulecia do ulicy Sądowej, w międzyczasie zatrzymując się pod Urzędem Wojewódzkim - wojewoda nie dał im bowiem odpowiedzi na apel o pozwolenie na demonstrację. W klubie "Ośrodek" w teatrze muzycznym Capitol odbywają się oficjalne „imprezy pomarszowe”.
- Uważamy, że nie ma powodu, by marihuana była w Polsce nielegalna. Dużo więcej szkód wyrządza alkohol, papierosy i dopalacze, a jakoś wszystkie te środki są legalne. Trawa w ciągu 12 000 lat używania jeszcze nikogo nie zabiła ani nikt od niej nie zachorował. Jej przedawkowanie może grozić jedynie zaśnięciem – tłumaczył Paweł Leśniański, organizator marszu – Chcemy skłonić władze do dialogu z nami!
Chętni skrzyknęli się przede wszystkim za pośrednictwem portali społecznościowych, nie zważając na nieprzychylność służb publicznych oraz krytyczne komentarze, według których blokowanie miasta przez demonstrujących może wzbudzić nie tyle zainteresowanie, co wrogość mieszkańców Wrocławia. Jak wyjaśniali, nikt nie może im zakazać realizacji ich prawa do demonstrowania swoich poglądów. Dziś w reakcjach przechodniów dostrzegalne były głównie zaskoczenie i uśmiech aprobaty, a policja zatrzymała tylko kilka osób. Nie wiadomo jednak, jak sprawa potoczy się dalej.