Chcieli zablokować ulice, przejść przez pół miasta pokazując swoją siłę i przekonywać, że marihuana powinna być legalna. Złożyli w magistracie wniosek, a właściwie 14 wniosków o zgodę na przejście ulicami miasta, i dostali odmowę, jedną, zbiorową. Jednak nie poddali się i poskarżyli wojewodzie, a ten przyznał i rację. I tu zaczyna się konflikt.
Wiceprezydent Wojciech Adamski zwołał specjalną konferencję prasową. Przez kilkanaście minut tłumaczył, że to miasto ma rację, nie wojewoda. - Nie może być tak, że grupa osób blokuje jezdnie. To zagrożenie dla nich, jak i uczestników ruchu. Co z karetkami, strażą pożarną? – pytał Adamski. - Nie możemy pozwolić, aby każdy mógł demonstrować na ulicach paraliżując miasto – tłumaczył urzędnik.
Zupełnie innego zdania jest Rafał Jurkowlaniec, wojewoda Dolnośląski, do którego wpłynęło zażalenie na decyzje prezydenta. - Przede wszystkim na 14 wniosków trzeba wydać 14 decyzji, a nie jedną – piszę wojewoda. Ale to nie koniec. Nie tylko względy proceduralne spowodowały uchylenie decyzji prezydenta. - Prawo zgromadzania się stanowi wolność konstytucyjną. (...)Prezydent Wrocławia nie wykazał jednoznacznie istnienia przesłanek do wprowadzenia zakazu. Samo stwierdzenie możliwości zagrożenia to za mało – tłumaczy wojewoda.
Organizatorzy Marszu Wolnych Kopii już zapowiedzieli kolejne demonstrację. Złożą ponownie wniosek o zgodę na przemarsz. - I ponownie otrzymają odpowiedź odmowną – mówi Adamski. - Jeśli uzasadnienie będzie takie samo my ponownie ją uchylimy – odpowiada Joanna Trojan-Klęsk, dyrektor Wydziału Nadzoru i Kontroli Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Decyzja wojewody jest ostateczna, odwołać od niej można się tylko do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Co jeśli sprawa trafi do NSA w piątek a wyrok zapadnie dopiero po weekendzie? Czy demonstranci mogą przejść ulicami miasta w weekend? - Nie – krótko ucina Paweł Czuma, rzecznik prezydenta. - Tak, mogą – wyjaśnia Joanna Trojan-Klęsk.
Z podobną sytuację borykała się niedawno Warszawa. Prezydent Stolicy nie zgodziła się na demonstrację a jej decyzję utrzymał w mocy Wojewoda Mazowiecki. Sprawa trafiła do sadu a ten uznał, że zwolennicy konopi mają prawo demonstrować.