Kiosk przy zajezdni MPK istnieje od wielu lat. Właściciel chce go sprzedać, o czym informuje o tym napis wywieszony w sklepiku. Niestety, na ogłoszeniu brakuje numeru kontaktowego.
- Kilka lat temu handlowano w nim napojami i batonikami. Niestety interes nie wytrzymał konkurencji i upadł. Wiele osób zainteresowanych jest kupnem punktu, ale właściciel przepadł jak kamień w wodę. Nie odbiera komórki i prawdopodobnie wyjechał do Warszawy – mówi Franciszek Sudoł, portier w zajezdni MPK.
Sprzedawczyni z kiosku ruchu znajdującego się zaledwie parę metrów od nieczynnego sklepiku twierdzi, że w ciągu dnia nic złego się tam nie dzieje, niebezpiecznie zaczyna się robić po zmroku.
- Wieczorem dewastują go żule. Powybijano szyby i rozkradziono resztki towaru, wyniesiono nawet ladę i regały sklepowe – tłumaczy Kamila Wołoszyn, który boi się włamań do kiosku, w którym pracuje.
Punkt od miesięcy straszy przechodniów i skupia uwagę turystów zatrzymujących się na parkingu przy wzgórzu Andersa.
Kiosk straszy, choć obok znajduje się piękny park, wzgórze Andersa i parking dla autokarów – mówią Milena Imiłowska i Asia Kowalska. Fot. WFP
- Przyjechałyśmy z Bukowic obok Milicza. To mała wioska, ale nawet u nas nie ma tak zdewastowanych kiosków – mówią Milena Imiłowska i Asia Kowalska, które spędzają wakacje we Wrocławiu.
Za obecny stan obiektu odpowiada właściciel, jednak nikt z mieszkańców do tej pory nie zgłaszał problemu straży miejskiej.
- Adres i namiary na właściciela ustalimy poprzez wydział katastru miejskiego i nakażemy mu zrobić porządek. Znajdziemy go nawet, jeśli będzie przebywał w innym mieście – informuje Dagmara Turek – Samól, rzeczniczka wrocławskiej straży miejskiej.
Sytuacja przypomina sprawę jak ze starym dworcem PKS przy ulicy Dworcowej, na którym składowano tony śmieci. Właściciel uporządkował teren dopiero, gdy ukarał go sąd grodzki.