Stary Cmentarz Żydowski zrobił na nim ogromne wrażenie, podziwiał zachowane groby i komponującą się z nimi roślinność. Spokojnie spacerował, gdy nagle na jednej z macew zobaczył swoje nazwisko! W ten sposób odkrył grób swojego wuja i wyjaśnił rodzinną tajemnicę - miejsce pochówku Henryka Toeplitza. Zatem dowiedzmy się, kim był Henryk Toeplitz, który zamiast w swojej ukochanej Warszawie spoczął we Wrocławiu. Gdy przyjechał do stolicy Dolnego Śląską był już człowiekiem majętnym i podziwianym w swoim rodzinnym mieście. Choć nie grzeszył urodą, to intelektu mu nie brakowało. Miał też sporo szczęścia, wszak pochodził ze znanej i bogatej rodziny żydowskich kupców i bankierów działających w Polsce i we Włoszech. Smykałkę do interesów wyssał z mlekiem matki. Nic, więc dziwnego, ze jego kolejne firmy z góry skazane były na sukces. Pod jego rządami rodzinny interes „Franciszka Toeplitz-Sukcesorowie” działał jak w zegarku. Założył też wspólnie ze znajomym Bank Handlowy w Warszawie i został jednym z trzech radców Banku Polskiego. A to jeszcze nie koniec: był dyrektorem południowo-zachodniej kolei żelaznej, a także zasiadał w Radzie Miejskiej Warszawy, w której reprezentował ludność żydowską. Był jak wulkan energii, dlatego po śmierci żony Franciszki sam podjął się trudów wychowania dwójki dzieci, a w wolnych chwilach prowadził salon artystyczny. Jego warszawski dom był swojego czasu najlepszym adresem na kulturalnej mapie stolicy. O rozgłos zresztą nie musiał zabiegać, bo jeszcze jako młody chłopak zrobił coś, o czym mówiła cała Warszawa. Wraz z grupą kolegów przeciwstawił się antysemickim poglądom Józefa Ignacego Kraszewskiego. List oczywiście opublikowali w prasie i rozpętali dyskusję. Odwaga młodych i ich argumenty zrobiły wrażenie na warszawiakach, a ich akcja długo pozostała w pamięci. Na klimat artystycznego mieszkania Toeplitza wpływała też obecność wybitnych gości, w tym Stanisława Moniuszki. Twórca „Halki” czuł się zobowiązany wobec swojego przyjaciel i mecenasa. Wielokrotnie Henryk Toeplitz ratował go z tarapatów finansowych i pomagał w pracy twórczej. Mało tego, był współodpowiedzialny za sukces samego Moniuszki i jego najsłynniejszego dzieła. Co więc skłoniło Henryka do opuszczenia Warszawy i przyjazdu do Wrocławia? Ano interesy związane z koleją. Niestety w naszym mieście nagle zmarł i tu został pochowany. Żydowskie prawo nakazuje pochówek w ciągu 24 godzin od zgonu. Jego nagrobek ufundowały dzieci, które mogły z nim przebywać we Wrocławiu. Ale już kolejne pokolenia zapomniały o wrocławskim epizodzie Henryka Toeplitza. Gdy Krzysztof Teodor Toeplitz odkrył grób swojego praszczura w druku właśnie była jego książka opisująca dzieje rodziny. Już nie zdążył poprawić rozdziału o Henryku Toeplitzu, przy którym możemy przeczytać „miejsce pochówku nieznane”. Takich historii związanych ze Starym Cmentarzem Żydowskim jest więcej. Aby je poznać zapraszam w każdą niedziele na oprowadzanie po tej niezwykłej nekropoli.