Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
"Nie jestem Żydem w czasie okupacji!"

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Marlena, podobnie, jak wielu młodych ludzi mieszkających we Wrocławiu, przyjechała tu na studia i tak już została. Ostatnio próbowała zmienić miejsce zamieszkania. Zrezygnowała z wynajmowanego na Psim Polu pokoju dla atrakcyjnej oferty w centrum miasta. Jej historia to przestroga nie tylko dla studentów.
"Nie jestem Żydem w czasie okupacji!"
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć."Nie jestem Żydem w czasie okupacji!"
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Nie ulega wątpliwości, że najlepiej mieć własne mieszkanie lub wziąć kredyt hipoteczny, jednak nie każdy może sobie na to pozwolić. Wiele młodych osób, licząc na lepszą przyszłość, żyje „na razie”, wynajmując od kogoś pokój, co również nie należy do tanich inwestycji. Jeszcze kilka lat temu student mieszkał za około 300-400 zł miesięcznie, teraz przeciętny pokój w centrum to koszt od 500 do 700 złotych. Do ceny tej czasem dochodzą jeszcze rachunki.

Marlena skończyła już studia, ale wciąż pracuje tylko dorywczo. Przez siedem lat wynajmowała mały pokoik na Psim Polu za 450 zł, już ze wszystkimi opłatami. Zmęczona dojazdami do centrum, zaczęła rozglądać się za nowym lokum w lepszej lokalizacji. Pewnego dnia, stojąc na przystanku, zobaczyła ogłoszenie zachęcające do wynajmu mieszkania na Kozanowie za 600 zł plus prąd. Zaskoczona tak atrakcyjną ceną, zadzwoniła, by zapytać o szczegóły.

Puste od dziewięciu lat?

Telefon odebrała starsza pani, która poinformowała ją, że oferowane mieszkanie ma dwa pokoje, ale jeden z nich jest zamknięty ze względu na drogocenne sprzęty, jakie się w nim znajdują. Do dyspozycji osoby wynajmującej byłby więc drugi pokój, kuchnia i łazienka. Kobieta wyjaśniła także, że jest to mieszkanie, które kupiła dla syna, ale on w nim nie mieszka i od dziewięciu lat stoi puste, a ona w nim tylko sprząta. Postanowiła je wynająć z obawy przed kradzieżą, poza tym zawsze to dodatkowe pieniądze.

Marlena po obejrzeniu mieszkania zdecydowała się na jego wynajem od 1 października. Zrezygnowała z starego, dobrego pokoju na Psim Polu.

- Mieszkanie znajdowało się w czteropiętrowym budynku i na pierwszy rzut oka było bardzo ładne. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się było widać drobne zniszczenia, na półkach było brudno, a odpływ w wannie był zatkany. Tak więc ktoś musiał tam mieszkać przede mną. Ale kupiłam lodówkę, rodzice pomogli mi się przeprowadzić. Zaczęłam się rozpakowywać – opowiada Marlena.

Ciepło jak w burdelu

Na drugi dzień po powrocie z pracy zauważyła, że pod jej nieobecność ktoś był w mieszkaniu, choć umawiała się z właścicielką, że nikt nie będzie tam wchodził bez wcześniejszego uzgodnienia. Okno w kuchni było otwarte, a dywanik, który Marlena pozwoliła sobie zdjąć, wrócił na swoje miejsce. Nasza rozmówczyni domyśliła się, że to dzieło pani Sabiny, właścicielki.

- To była dziarska, energiczna siedemdziesięciolatka. Następnego dnia przyszła do mnie bez zapowiedzi z prezesem spółdzielni mieszkaniowej. W jego obecności tłumaczyła mi, że mam dbać o mieszkanie i ma być w nim czysto, choć ustalałyśmy to przed moim wprowadzeniem się.

Gdy kolejnego dnia znalazła przyczepioną do komputera karteczkę od właścicielki, nie miała już wątpliwości. Nie dokonała dobrego wyboru. Na karteczce było napisane, że ma nie odkręcać ogrzewania i nie wiercić dziur w ścianach, że nie może trzymać żadnych swoich rzeczy w kuchni ani w łazience.

- Pani okazała się bardzo bezpośrednia. Napisała, że skoro potrzebuję tu mieć tak ciepło, to znaczy, że chcę tam burdel zrobić. Zabrała mi kurki od kaloryferów, zakręciła ogrzewanie. „Jeżeli masz o coś pretensje, dzwoń”, przeczytałam – mówi Marlena.

Marlena spisała ze starszą panią umowę, w której zapisane były ich dane, koszt wynajmu i wysokość opłat za prąd, ale dokument nie przewidywał okresu wypowiedzenia. Pani Sabina, właścicielka, słyszała ponoć straszne historie, bała się, że ktoś jej tam zrobi „melinę”. Wzięła z góry 100 zł za prąd – bez tego, jak powiedziała, nie da kluczy do mieszkania.

Marlena poprosiła ojca, który był tych kilka pechowych dni wcześniej przy spisywaniu umowy, by porozmawiał z kobietą, ale ta nie dała mu dojść do słowa i cały czas...krzyczała.

- Wtedy postanowiłam jej odpisać, skoro był to jedyny możliwy sposób komunikacji z nią. Napisałam dosłownie, że nie jestem Żydem w czasie okupacji i nie będę się ukrywała, że jest mi zimno!

Następnego dnia pani Sabiny nie było w mieszkaniu i kartki nie przeczytała. Lokatorka uspokoiła się trochę, pomyślała nawet, że może rzeczywiście starsza pani nigdy nie wynajmowała mieszkania i jest po prostu przewrażliwiona. Ale już nazajutrz wszystko się wyjaśniło.

Krzyżem na podłodze

Była już godzina 22. Marlena właśnie wzięła kąpiel, kiedy usłyszała walenie pięścią w drzwi. To była pani Sabina z mężem i synem.

- Weszli, usiedli mi na świeżo pościelonym łóżku, po czym powiedzieli, że mam się wynosić i nigdy już nie wracać. Stałam w piżamie i mokrych włosach. Kiedy zaprotestowałam, próbowali siłą wyrzucić mnie za drzwi. Kiedy mąż lub syn nie robili tego, co kazała im pani Sabina, biła ich po głowie – wspomina Marlena.

Kobieta próbowała uderzyć także dziewczynę, ale ta zagroziła, że odda.

- Ta niepozorna staruszka powiedziała, że pobiłaby mnie, gdybym była chudsza. Tak więc przy wynajmowaniu mieszkania trzeba mieć nadwagę albo być po kursie samoobrony – uśmiecha się mimo złości.

Kobieta nie przestawała przeklinać, wyzywać i złorzeczyć. Sytuacja osiągnęła szczyt absurdu, gdy położyła się krzyżem pod świętym obrazkiem i zaczęła się modlić o bolesną śmierć dziewczyny.

- To był moment, kiedy zaczęłam się…śmiać. Zagroziłam jej policją, powiedziałam, że rozdam kopie kluczy okolicznym żulom i powiem, że pod tym adresem jest świetna miejscówka. Zadzwoniłam też po rodziców – opowiada Marlena.

Pani Sabina zamknęła męża na klucz w drugim pokoju, żeby jej pilnował w ciągu nocy, co samo w sobie przedstawia zastanawiająca sprzeczność. Mężczyzna dostał tylko…wiaderko na potrzeby fizjologiczne. Kobieta i jej syn opuścili mieszkanie dopiero około 1 w nocy. Stanęło na tym, że Marlena oświadczyła, iż wyprowadzi się po zwrocie 700 zł.

Pałucka 39/21

Na następny dzień przyjechali do niej rodzice, by pomóc w ponownej przeprowadzce. Kobieta oddała tylko 600 zł, bo, jak stwierdziła, dziewczyna zużyła w kilka dni prąd na kwotę 100 zł. Po trzech tygodniach Marlena wróciła po ozdobną tacę, której w ferworze akcji zapomniała zabrać w kuchni. Kobieta wystawiła wszystkie jej zapomniane przedmioty za próg. Teraz mieszka u babci, choć nie jest to rozwiązanie na stałe. Babcia ma zbyt mało miejsca dla dwóch osób, a Marlena znów szuka pokoju.

- Nie wiem, czy ta pani jest nienormalna czy jest po prostu oszustką, ale w sumie poza 100 zł niczego nie zyskała. Chyba, że lubi awantury – mówi – Wtedy, gdy poszłam po tę tacę, zagadnęłam miejscową sklepikarkę i okazało się, ze pani Sabina ma w okolicy opinię wariatki i oszustki.

Ostatnio Marlena znów widziała ogłoszenia porozlepiane przez kobietę na przystankach, dlatego postanowiła ostrzec innych. Teraz sama zamieszcza na portalach internetowych wpisy przestrzegające przed Pałucką 39/21. Co jakiś czas dostaje maile od studentów, którzy wiedzieli ogłoszenie lub są już po obejrzeniu mieszkania i jak mówi, to jedyna korzyść, jaką może wyciągnąć z felernego wynajmu.

Właścicielka, pani Sabina Kowalik, twierdzi, że kazała bohaterce artykułu się wyprowadzić, ponieważ ta niszczyła jej mieszkanie. Lokum jest nadal do wynajęcia.


Marta Gołębiowska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl