Stephen Hawking, brytyjski astrofizyk, kosmolog i fizyk teoretyk, znany jest ze swoich poglądów na całym świecie. Stwierdził m.in. że gdyby w przyszłości wynaleziono wehikuł czasu, przeżywalibyśmy dziś inwazję hord turystów z przyszłości. Postanowił jednak zrobić eksperyment: kilka lat temu zostawił w różnych miejscach na globie granitowe tablice proszące by podróżnicy w czasie mają się zjawić w umówionym miejscu o określonym czasie w 2010 roku. Był tam i niestety nikt nie przyszedł, co jego zdaniem jest dowodem na to, że człowiek nie będzie mógł w przyszłości cofać się w przeszłość
- Może to być jeden z dowodów, jednak bez innych argumentów nie popiera on tej tezy – powiedział prof. Bernard Jancewicz z Instytutu Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Wrocławskiego. - Coś, co nie istnieje, jest bardzo trudne do udowodnienia. Stephen Hawking w środowisku fizyków jest uważany za dość kontrowersyjnego. Przyjmijmy jednak że będziemy dysponować technologią podróży w czasie, nie wiem jednak czy będzie ona dozwolona, gdyż jest pełna paradoksów. Znamy tzw. paradoks dziadków, który mówi o tym, że nawet najmniejsza czynność podróżnika, który znalazł się w przeszłości, powoduje, że jego dziadkowie się nie spotykają. I wtedy nie ma jednego z jego rodziców, przez co on sam się nie rodzi. Z kolei np. podróże studentów by zobaczyć „na żywo” podboje Aleksandra Wielkiego, w których uczestniczyliby tylko jak widzowie w kinie 3D, rodzą co prawda mniej paradoksów, lecz są równie niebezpieczne. Co by było gdyby jeden z nich zostawił np. puszkę po coli w Babilonie? Poza tym doświadczenie Hawkinga mogło spalić na panewce przez antypatię. Ci podróżnicy w czasie mogli go po prostu nie lubić i dlatego zignorowali zaproszenie. Mogli też nie mieć uprawnień do ujawnienia się, w ramach właśnie nieingerowania podczas podróży w czasie. Eksperyment ciekawy, jednak nie dowodzi niczego.