Przygodę z autem trzeba było rozpocząć od odśnieżenia samochodu. Pechowi kierowcy wieczorem nie odgięli swoich wycieraczek, więc rano okazało się, że są one przymarznięte do szyb. Zimowy spryskiwacz do szyb na nic się więc zdał.
Z autopsji wynika, że najgorzej było na osiedlowych uliczkach. Auta tańczyły na błocie pośniegowym, pod którym znajdowała się warstwa lodu. Postanowiliśmy sprawdzić stan dróg i dojechać z ul. Długosza przy Kromera do redakcji na ul. Inowrocławską.
Ul. Długosza pługu nie widziała tej zimy. W związku z tym auta, które usiłowały wjechać na mosty Warszawskie od strony Galla Anonima wpadały w poślizgi i nie mogły sobie poradzić z malutką górką. Postanowiliśmy więc objechać osiedle i przez Boya – Żeleńskiego spróbować dostać się do centrum. Niestety wyjazd z podporządkowanej ulicy, nawet gdy jest płasko, to nie lada gratka. Piesi, zapewne nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji wchodzą wprost pod maskę. Wiara w to, że auto się zatrzyma, mimo iż tańczy na jezdni, może ich zaprowadzić na szpitalne łóżko.
Stojąc na skrzyżowaniu przy stacji BP liczymy liczbę samochodów, którym udaje się skorzystać z zielonego światła. Średnio są to trzy.
Mosty Warszawskie, choć były odśnieżane o północy, sprawiają problem. Szybciej niż na dwójce niestety nie dało się jechać, a mając w pamięci zeszłoroczne dachowanie, ściągamy nogę z gazu i hamulca. Tutaj należy stanąć również przed decyzją, którą trasę wybrać: prosto przez Jedności czy może odbić w lewo w stronę Wyszyńskiego. Most Pokoju jest „pod górkę”, więc wybieramy opcję nr 1.
Tocząc się Jedności widzimy ludzi skupionych na przystankach tramwajowych. Na skrzyżowaniu z Nowowiejską życzymy powodzenia wszystkim skręcającym w lewo. Widać bowiem zaspy na pół metra. Na ul. Słowiańskiej pojawiają się pracownicy, którzy zajmują się zamarzniętymi zwrotnicami. Przecinając ul. Trzebnicką trafiamy, skręcając w lewo, na Pomorską. Drogi tej jednak nie polecamy. Jest na niej ciasno ze względu na przystanek tramwajowy na Pomorskiej. Teraz, gdy doliczymy do tego zaspy i możliwe poślizgi, naprawdę trzeba tam czekać. Dubois wyglądała najlepiej ze wszystkich dotychczasowych i jak się okazało późniejszych ulic. Jednak mosty Mieszczańskie przywracają do rzeczywistości. Znowu trzeba zastosować hamowanie skrzynią biegów i powierzyć się ABSowi. Jeszcze tylko most Sikorskiego i jesteśmy prawie w redakcji...
Cała trasa zajęła 40 minut, zamiast średnich 20. Czas nie był liczony podczas szczytu komunikacyjnego. Asfalt w kawałkach większych niż metr kwadratowy było widać tylko i wyłącznie na Dubois. W każdy zakręt wchodziliśmy z lekkim dreszczykiem emocji.
Zaparkowaliśmy tyłem, więc może przyjdzie wracać pieszo ze względu na zapchaną rurę wydechową.
Po prostu zima w mieście.