Robot kosztuje ponad 8 milionów złotych, nazywa się da Vinci i właśnie został zatrudniony przez Wojewódzki Szpital Specjalistyczny przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu. Cztery ramiona robota mogą poruszać się tak, jak ręka chirurga, z tą przewagą, że nigdy nie zadrżą. Zawsze precyzyjnie wykonują ruchy. Sam chirurg siedzi przy konsoli poprzez specjalny wizjer obserwując w trójwymiarze co dzieje się na stole operacyjnym. - Wreszcie wkraczamy w XXI wiek – cieszy się prof. Wojciech Witkiewicz, dyrektor szpitala. - Pierwsza operacja zaplanowana została na poniedziałek. Pacjent ma 50 lat i nowotwór jelita grubego – tłumaczy profesor.
Da Vinci będzie pracował na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. W specjalnie wyposażonej sali operacyjnej obok samego robota stanęły dwie konsole do jego obsługi, dzięki którym w operacji może brać udział dwóch chirurgów jednocześnie, którzy online mogą wymieniać się narzędziami.
- Dwa lata staraliśmy się znaleźć pieniądze na to urządzenie, wreszcie się udało – mówi Witkiewicz. Jednak zakup to tylko początek wydatków. Operacje tego typu są droższe niż tradycyjne. Pakiet narzędzi wystarczających na 10 operacji kosztuje 3 tysiące dolarów. Dodatkowo co roku trzeba przeprowadzić serwis urządzenia, a to wydatek kolejnych kilkuset tysięcy złotych. Na razie pieniędzy wystarczy na 30 operacji. W 2011 roku robot ma ich wykonać sto.
Co może taki robot?
- To najnowsze osiągnięcie chirurgii mało inwazyjnej. Operowane za pomocą robota osoby szybciej wracają do zdrowia – wyjaśnia dyrektor szpitala. Z zastosowaniem ukradzenia będą leczone przede wszystkim nowotwory. Na przykład odbytnicy, jelita grubego, prostaty, macicy z przydatkami i nerek.
Choć w polskiej medycynie da Vinci to rewolucja na świecie podobnych urządzeń pracuje około 1600. Najwięcej jest w USA, aż 1228. Czechy mają dziewięć a Rumunia osiem.