Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
Dźwięki drewnianych dusz

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Jest jednym z niewielu i najprawdopodobniej jednym z ostatnich ludzi, którzy twierdzą, że drewno ma duszę. Potrafi godzinami wsłuchiwać się w niemal niesłyszalne dźwięki i zrozumieć charakter instrumentu. Pracuje od 1975 roku. Wykonał ponad 300 instrumentów. To Jerzy Burban - jeden z trzech lutników we Wrocławiu.
Dźwięki drewnianych dusz
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Dźwięki drewnianych dusz
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Dźwięki drewnianych dusz
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Dźwięki drewnianych dusz
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

W pracowni pana Jerzego na wrocławskim Gaju rozchodzi się zapach propolisu. To nim właśnie nasącza dopiero co zrobione skrzypce. Ile tego propolisu zastosował, w jakim stężeniu – to tajemnica zawodowa. Zawieszone pod sufitem połyskują skrzypce, a żona Zofia podaje herbatę i pachnący sernik.

Jak zaczęła się pańska przygoda z lutnictwem? - pytam. Zamyśla się na chwilę i uśmiecha do wspomnień. Pochodzi z utalentowanej artystycznie rodziny. Ojciec był kierownikiem domu kultury w Gdańsku. Mama szyła piękne stroje do sztuk teatralnych. Mały Jurek uczęszczał na zajęcia muzyczne, plastyczne.

- Kiedy byłem w piątej klasie zapytałem ojca, czy nie wie, gdzie w Polsce jest szkoła, w której uczą budować skrzypce. Ojciec spojrzał na mnie znad gazety i powiedział: a wiesz, właśnie o tym czytam.- opowiada. W klasie siódmej już wiedział na pewno, że będzie lutnikiem.

Technikum Budowy Instrumentów Lutniczych znajdowało się w Nowym Targu. Szkoła powstała po to, żeby kształcić kadry do przemysłu lutniczego. Przemysł się nie rozwinął, a z jego roku (1974)w zawodzie zostało 7 kolegów – to bardzo dużo. Dziś stanowią trzon polskiego lutnictwa.

Drewno jest jak człowiek

Pierwsza praca, to była naprawa sześciu kontrabasów. Pochodziły z jakiejś instytucji muzycznej ze Śląska. Pracę tę zlecił Jerzemu jego mistrz Franciszek Marduła.

- To był skok na głęboką wodę – Jerzy Burban wspomina to z rozrzewnieniem. - Pracowałem przez dwa miesiące wakacji. Było to dla mnie wyróżnienie, ogromny wyraz zaufania ze strony mistrza – mówi.

Pierwszy instrument, który stworzył samodzielnie, to była gitara. Ma ją do dziś, trochę się rozeschła. W zasadzie, w domu ma dwie takie gitary, jedną swoja, drugą żony. Ona też jest lutnikiem. Chodzili do jednej klasy, tyle tylko, że żona etatowo zajmuje się domem.

Od 1975 roku zbudował dobrze ponad trzysta instrumentów . Był czas, że tworzył altówki, później wiolonczele, a jeszcze później, prawie taśmowo, skrzypce. - Żeby zbudować dobry instrument trzeba mieć dobry materiał, wyselekcjonowane drewno rezonansowe – mówi lutnik. Drzewa, z których można otrzymać drewno rezonansowe rosną powyżej 800 m. n.p.m.. Drewno z tej wysokości (oczywiście ścinane w zimie) jest bardzo zwarte, gęsto usłojone. Drewno jest jak człowiek, ma swój genotyp. Najlepszy materiał, to świerk leszczynowy rosnący w paśmie Karpat i Alp, ma charakterystyczne znaki - niby gwiazdki na usłojeniu. Lutnicy twierdzą, że to taki mercedes. Płyty wierzchnią w instrumentach smyczkowych i szarpanych robi się ze świerku, całą resztę z drewna jaworowego.

Lutnik sam musi się nauczyć odróżniać, czy drewno jest dobre, czy nie. To bardzo ważne, bo dobry materiał, np. na wiolonczele potrafi kosztować do trzech tysięcy euro. Przyjmuje się, że 50% ceny instrumentu, to inwestycja. Jedne skrzypce buduje się ponad 200 godzin. Instrumenty można budować z kompozytu, to coraz powszechniejsze. Pan Jerzy uważa, że drewno jest jednak niepowtarzalne.

Kolor brzmienia

Rynek instrumentów muzycznych to trudny rynek. Popsuty przez tanie, słabej jakości instrumenty z Chin. Mimo to, nie miał nigdy momentu zwątpienia.

– W latach 70-tych przez chwilę pracowałem jako kontroler przeładunku w Porcie Gdańskim. Każdego dnia, po pracy biegłem do domu budować skrzypce – opowiada.

Na codzień współpracuje z instytucjami muzycznymi, szkołami. Naprawia, poprawia i buduje instrumenty.

– Zdarza się czasami, ze przychodzi muzyk i chce kupić skrzypce o określonym brzmieniu, np. żeby miały ciemną barwę dźwięku, albo jasne brzmienie. Znaczenie ma tu materiał, ale również grubość i wypukłość płyt. Jeśli zbliżymy do siebie otwory rezonansowe, barwa dźwięku stanie się jaśniejsza. Jednym słowem, na kilkudziesięciu milimetrach instrumentu dzieją się wielkie rzeczy.

Na początku lat 90-tych naprawiał instrument światowej sławy jazzmana Ala di Meoli.

– To był instrument ludowy, wydaje mi się, że południowoamerykański. Wyglądał, jak złączone dwie połówki orzecha kokosowego.

Viola da Gamba

Pewnego razu zainspirował go film ”Wszystkie Poranki Świata”, który opowiada o karierze francuskiego gambisty. Postanowił zbudować violę da gambę i zbudował. Kupił drewno świerkowe z włoskich Dolomitów.

- Bardzo dobre drewno – proszę zobaczyć, jakie usłojenie, jak od linijki – mówi.

Viola da gamba to instrument dawny, starsza siostra kontrabasu, pojawiła się w XV wieku. Różni się od niego tym, ze ma 6-7 strun (kontrabas 4) i wyższy ton - lutnik z podziwem przygląda się instrumentowi. - Wszystko w niej wykonałem, tylko główka jest dziełem mojego kolegi.

Na swoim koncie ma jeszcze jedna violę. Stworzył ją z gruszy. Z powodzeniem służy uczniom pewnej szkoły muzycznej.

Co z tym Stradivarim?

Powszechnie uważa się, że skrzypce starowłoskie są najlepsze. Stradivari dokonał pewnej rewolucji i obniżył płyty skrzypiec(stały się mniej wypukłe) i dzięki temu barwa dźwięku stała się jaśniejsza.

– Przekonanie, że tylko Stradivari robił dobre instrumenty jest krzywdzące. W Polsce mieliśmy też bardzo dobrych lutników, choćby całą rodzinę Grobliczów z Krakowa, czy wileńskiego lutnika Baltazara Dankwarta. Jego skrzypce, będące własnością Muzeum Instrumentów Muzycznych w Poznaniu, do dziś stanowią wzór brzmienia. Konkursy lutnicze rozpoczynają się od gry na tym instrumencie, żeby mieć porównanie - tłumaczy.

Jerzy Burban marzy o tym, żeby swoja pracę mógł wykonywać jak najdłużej. Kiedy pytam, czy gdyby miałby szanse przeżyć życie jeszcze raz, to poszedłby ta samą drogą, odpowiada – tak, oczywiście. Po chwili zastanowienia dodaje: nie, chciałbym zostać wybitnym skrzypkiem, takim, jak Gil Shaham. Ostatnio słyszałem jego koncert.


Beata Gancarz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 20 kwietnia 2024
Imieniny
Agnieszki, Amalii, Czecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl