- Ich nazwa wywodzi się od tego, że największe osobniki są bardzo często trzymane w basenach buddyjskich świątyń - mówi Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego zoo. - Należą do jednych z największych azjatyckich gatunków żółwi bagiennych.
Obszar ich występowania obejmuje część Tajlandii, Kambodżę, a także południowy Wietnam. W środowisku naturalnym występują na terenach podmokłych, zalanych polach, bagnach i w wolno płynących rzekach. Ich dietę stanowią głównie rośliny zarówno lądowe jak i wodne, a dietę tę uzupełniają owocami spadającymi z drzew do wody, ale nie pogardzą również pokarmem zwierzęcym. Samica składa zazwyczaj 4 jaja, z których po okresie inkubacji, podczas pory deszczowej, wykluwają się 6 cm młode żółwie.
Ze względu na to, że żółwie świątynne osiągają duże rozmiary, są niestety ,,produktem'', na który wciąż jest popyt, szczególnie w Chinach, gdzie wciąż żółwie mięso trafia na stoły lub też poszczególne części ciała żółwi wykorzystywane są w medycynie chińskiej. Proces ten jest oczywiście nielegalny i wciąż silnie zagraża temu gatunkowi. Tubylcza ludność zbiera żółwie świątynne w celu dodatkowego zarobku na czarnym rynku. Kiedy żółwie są zbyt małe na sprzedaż trafiają do prywatnych zbiorników by podrosły i uzyskały wartość rynkową.
Oprócz wielu działań ochroniarskich (w tym przetrzymywanie w buddyjskich świątyniach), stosuje się również wypłacanie miejscowej ludności rekompensaty za wypuszczenie złapanych wcześniej żółwi. Na szczęście ze względu na przystosowania tych żółwi do życia w stosunkowo niedostępnych dla człowieka środowiskach, są dość trudną zdobyczą. Dostosowują się do sezonowych zmian wysokości poziomu wód i w tak błotnistym gruncie potrafią jeszcze dodatkowo zakopać się do 1,5 metra pod ziemią.
Nasze żółwie świątynne, które odbyły miesięczną kwarantannę można już oglądać na ekspozycji w terrarium.