Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Wrocław
To ofiara płaci

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
- Mój pies został pogryziony i mam do zapłacenia 200 zł mandatu – czytamy w liście czytelnika. – Właściciel agresora nic, bo się nie przyznał.
To ofiara płaci
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

- Byłam na spacerze z psem 2 stycznia mniej więcej koło 9 rano – zaczyna swoją relacje pani Maria (dane do wiadomości redakcji). – Przy moście Trzebnickim zeszłam na dół, by pospacerować wzdłuż brzegów Odry. Nikogo nie widziałam, co zresztą było zrozumiane ze względu na paskudną pogodę i porę. Puściłam więc psa ze smyczy. Przeszedł on testy na dogoterapeutę, więc nie mam problemów z przywołaniem czy wrogością. Nagle na szczycie wałów pojawiły się dwa owczarki, które były prowadzone przez jednego pana. Kojarzę go, gdyż jego psy mają tendencję do dominacji, co powoduje wiele niepotrzebnych spięć. Zwracałam mu uwagę kilka razy, jednak nie pomaga. Jego psy puściły się w kierunku mojego, wyraźnie nastawione agresywnie. Zaczęły go gryźć. Było to przerażające. Próbowałam bronić mojego, ale cóż sama się bałam. Pan dopiero po kilkunastu sekundach zaczął je odwoływać, a po dobrej minucie zszedł po nie. Ze względu na długą sierść mojego psa na początku nic nie było widać. Dopiero w domu, gdy go dokładnie przeglądnęłam, okazało się, że ma rozharatany grzbiet i liczne drobne rany szyi. Natychmiast pojechałam na kliniki. Tam wydano mi odpowiednie zaświadczenie na policję. Pies otrzymał dwa rodzaje antybiotyków i łącznie łykał 7 tabletek dziennie. Chciałam sprawę rozwiązać polubownie, więc zaczęłam szukać po najbliższych weterynarzach czy znają te psy. Okazało się, że jeden z nich je leczy, jednak nie chciał ani powiadomić właściciela, że go szukam, ani wydać oświadczeń, że zwierzęta są szczepione, bo wtedy musiałby podać dane osobowe. Jak sam stwierdził: nie chce się mieszać. Zgłosiłam więc sprawę na policję, a tam niespodzianka: dostałam 200 zł mandatu za brak psa na smyczy. Taryfikator sugeruje albo naganę albo od 20 do 200 zł. Otrzymałam więc najwyższy możliwy mandat. Tamten pan na razie się nie przyznał, więc pewnie sprawa trafi do sądu. Teraz już wiem, że w takim przypadku dwa razy się zastanowię czy zgłosić podobną sprawę na policję. Bo przede wszystkim poszkodowany płaci.

Co na to policja?

O opinię w tej sprawie zapytaliśmy Pawła Petrykowskiego, rzecznika prasowego wrocławskiej komendy. – Odpowiada zawsze ten, kto trzyma psa – rozpoczął swoje tłumaczenia. – O tym stanowi dokładnie art. 77 Kodeksu Wykroczeń, w którym przedmiotem ochrony jest bezpieczeństwo osób i mienia, a także innych zwierząt niż te trzymane, przez niezachowanie zwykłych lub nakazowych środków trzymania zwierzęcia. W omawianym przepisie chodzi o panowanie nad zwierzęciem w stopniu gwarantującym bezpieczeństwo w miejscu publicznym. Mówiąc o środkach ostrożności przy trzymaniu zwierząt, ustawodawca podzielił je na zwykłe i nakazane. Zwykłe środki ostrożności to takie, które wynikają ze zdrowego rozsądku, są oparte na powszechnym doświadczeniu i zwyczaju. Mówiąc o nakazanych środkach ostrożności, mamy na myśli te, które wynikają z obowiązujących przepisów.

Zgodnie z wykładnią stosowaną przez sądy dopuszcza się więc spuszczanie psa ze smyczy w miejscu odosobnionym, w którym nikomu lub niczemu nie będą zagrażać. - Spełnienie tego warunku (panowania nad zwierzęciem w stopniu gwarantującym bezpieczeństwo miejscu publicznym) w ramach zwykłych środków ostrożności nie wymaga np. spacerowania z psem znajdującym się na smyczy lub w kagańcu – uściśla rzecznik. - Chodzi w szczególności o doskonałe poznanie psychiki psa i uzyskanie bezwzględnego posłuszeństwa. Nie można bowiem wyobrazić sobie, że prowadzenie na smyczy i w kagańcu wilczarza irlandzkiego (ważącego 85 kg, wysokości 110 cm w kłębie) zapewni bezpieczeństwo. Jeżeli bowiem pies tej rasy miałby skłonności do agresywnego zachowania, to nie ma człowieka tak mocnego, który mógłby go utrzymać. Tymczasem psy tej rasy są wyjątkowo łagodne i wykazują skłonności opiekuńcze zarówno w odniesieniu do ludzi, jak i zwierząt, i nigdy same pierwsze nie atakują. Nie popełnia zatem wykroczenia z tego przepisu osoba, która znając psychikę swojego czworonożnego przyjaciela, prowadzi go w miejscu publicznym bez smyczy kagańca Inaczej wygląda sprawa w kwestii niezachowania nakazanych środków ostrożności. Nie budzi najmniejszych wątpliwości, że pies niebędący wprawdzie na tej liście, ale wykazujący agresywność (np. rzucający się na inne zwierzęta), powinien być prowadzony w kagańcu i na smyczy. Tak jak 11 ras psów, znajdujących się na liście ras niebezpiecznych.

To jeszcze nie koniec

- Po konsultacji z prawnikiem postanowiłam nie przyjmować mandatu – dodaje pani Maria. - Sprawa zostanie więc skierowana do sądu. Jeśli sąd uzna mnie za winną, a tak będzie w 100 proc., do zapłaty dojdą mi jeszcze koszty sądowe w wysokości 110 zł. Mam jednak nadzieję, że zmniejszy wysokość mandatu.

Niestety nie ma przepisów regulujących dokładne postępowanie weterynarzy, u których leczą się psy – agresorzy. W tym przypadku oni są „górą”.


aw



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Wtorek 23 kwietnia 2024
Imieniny
Ilony, Jerzego, Wojciecha

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl