Pracownik sekcji antroposkopii kryminalistycznej, który chce pozostać anonimowy, z wykształcenia jest archeologiem. W policji pracuje od wielu lat. W nowej pracowni przede wszystkim zajmuje się porównywaniem zdjęć z materiału dowodowego ze zdjęciami dostarczonymi np. przez poszkodowanego, rodzinę czy najbliższe otoczenie osoby zaginionej.
- Pracuję na najnowocześniejszym sprzęcie. Jest to Macintosh o dwóch ekranach. Mam jeszcze drugi taki sam komplet, tyle że przenośny. Jest on wykorzystywany w terenie – mówi nasz rozmówca.
Jak to działa w praktyce? Załóżmy, że policjant dysponuje dwoma zdjęciami: zdjęciem osoby zaginionej od rodziny oraz zdjęciem głowy odnalezionych zwłok i chce sprawdzić, czy to ta sama osoba. W Photoshopie pracownik antroposkopii porównuje te dwa zdjęcia, wyznaczając do kilkunastu podobnych punktów. To oczywiście zależy od trafności zdjęcia.
- Wyznaczam wtedy punkty charakterystyczne twarzy zmarłego i wyszukuję takich samych na twarzy ze zdjęcia dostarczonego przez bliskich. Jeśli jest ich dużo, bardzo prawdopodobne, że jest to ta sama osoba. Ale zazwyczaj porównuję twarze żywych osób. Wszystko robię „ręcznie”, tzn. komputer w niczym mnie nie wyręcza – mówi.
Najbardziej charakterystyczną częścią twarzy ludzkiej jest ucho, dlatego według poprzednich standardów na zdjęciach do dowodu osobistego miało być ono odsłonięte.